Zaczęło się od kartki
Podczas piątkowego (16.12) posiedzenia sejmu marszałek Marek Kuchciński wykluczył z obrad posła PO Michała Szczerbę, który wszedł na mównicę trzymając kartę z napisem "Wolne media". Było to pokłosie planów marszałków sejmu i senatu, którzy od następnego roku chcą ograniczyć dostęp dziennikarzy do parlamentu. Nie mogliby oni np. rejestrować dźwięku i obrazu z posiedzeń.
Na wykluczenie posła Szczerby zareagowali inni posłowie PO, którzy zablokowali mównicę, domagając się przywrócenia swojego kolegi do obrad. Wtedy marszałek Kuchciński przerwał posiedzenie, które wznowił po godz. 21.00 w Sali Kolumnowej sejmu. Odbyło się wówczas głosowanie nad budżetem na rok 2017, jednak bez elektronicznych urządzeń i nie wiadomo, czy w jego trakcie w ogóle było kworum. Na salę nie wpuszczono przedstawicieli mediów.
Blokują sejm, zablokują senat?
Od tamtej pory pod sejmem odbywają się protesty, natomiast posłowie opozycji okupują salę plenarną, w której zazwyczaj odbywają się obrady. Wśród nich są także parlamentarzyści z woj. podlaskiego. Poseł PO Robert Tyszkiewicz przyjechał w poniedziałek do Białegostoku, aby przekazać postulaty opozycji w stosunku do partii rządzącej.
- To jest najpoważniejszy kryzys w państwie od 1989 r. Zagrożona jest demokracja w sejmie. Posłowie okupują salę plenarną, aby nie dopuścić do ostatecznego złamania zasad w polskim parlamencie. Jesteśmy zdeterminowani, aby trwać na posterunku - mówi Robert Tyszkiewicz.
Najważniejszym apelem partii opozycyjnych jest kwestia wznowienia obrad sejmu, aby raz jeszcze przeprowadzić głosowanie nad ustawą budżetową. Zdaniem Roberta Tyszkiewicza, piątkowe głosowanie jest nieważne i zostało przeprowadzone nielegalnie.
- Posiedzenie sejmu trwa – zostało przerwane. Marszałek ogłosił przerwę, wyszedł i więcej na nią nie wrócił, zwołując w sposób całkowicie nielegalny posiedzenie, de facto, klubu Prawa i Sprawiedliwości i przeprowadził tam głosowanie nad najważniejszą ustawą – ustawą budżetową - tłumaczy.
Inne postulaty Platformy Obywatelskiej to dymisja marszałka Kuchcińskiego, który swoimi decyzjami miał doprowadzić do całej sytuacji oraz przywrócenie do obrad posła Szczerby.
Termin zwołania posiedzenia przez marszałka, na wniosek klubów opozycyjnych, upływa we wtorek. Jeśli tego nie zrobi i prześle ustawę budżetową do senatu, to posłowie opozycji zamierzają nadal okupować salę sejmową - może nawet do następnego posiedzenia, czyli 11 stycznia.
Posiedzenie senatu rozpoczyna się również we wtorek i tu PiS także ma większość. Możliwe, że przedstawiciele opozycji spróbują zablokować także wyższą izbę parlamentu. Oczywiście jeśli wcześniej nie zapadną decyzje o ponownym głosowaniu nad budżetem.
Nieprawidłowości? Nic nam o tym nie wiadomo
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości nie poczuwają się jednak do winy i uważają, że cała sytuacja to wina opozycji, a głosowanie zostało przeprowadzone legalnie.
- Podczas głosowania było obecnych 236 posłów, co daje konstytucyjne kworum, a marszałek ma prawo wyznaczyć miejsce i czas prowadzenia obrad. Nie zamierzamy przeprowadzać jeszcze raz głosowania - mówi poseł Dariusz Piontkowski. - Zarzuty posłów opozycji, że nie byli wpuszczani na salę, były nieprawdziwe. Dziwne wydają nam się protesty partii opozycyjnych, że były jakieś nieprawidłowości regulaminowe.
Według Dariusza Piontkowskiego działania podjęte przez opozycję są próbą zamachu na władzę:
- Blokowanie mównicy przez posłów PO i Nowoczesnej zakrawa na próby anarchizacji naszego państwa. Oni próbują podpalić Polskę. My do tego nie dopuścimy, będziemy kontynuować swoją pracę - zapewnia.
Wyższa konieczność
Krzysztof Jurgiel uważa natomiast, że przegłosowanie budżetu było konieczne, nawet jeśli nie odbyło się to w sposób tradycyjny.
- Ustawa budżetowa została przyjęta zgodnie z prawem. Jeśli senat niezwłocznie ją też uchwali, a pan prezydent podpisze, będzie mogła być realizowana polityka rządu – mówi minister rolnictwa. - Głosowanie w sali kolumnowej odbywało się nie pierwszy raz. W 2010 r. przyjmowaliśmy w niej nadzwyczajną ustawę o usuwaniu skutków powodzi. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem i zachowaniem zasad.
Zdaniem ministra Jurgiela, działanie opozycji było reakcją niewspółmierną do nieścisłości przy wykluczeniu posła. Dalsze funkcjonowanie sejmu jest, jego zdaniem, zależne tylko i wyłącznie od działań posłów PO i Nowoczesnej.
- Myślę, że znajdzie się rozwiązanie, oczywiście przy woli opozycji, bo to ona stworzyła sztucznie ten problem - ocenia minister.
Patowa sytuacja w parlamencie może potrwać jeszcze bardzo długo, szczególnie, że obie strony konfliktu raczej do kompromisu nie dążą.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl