Wielopłaszczyznowy tekst Dany Łukasińskiej stawia pytania: kim jest dla nas dziś Szekspir, co znaczy jego twórczość. Ale nie tylko. Autorka wykorzystuje twórczość, a w zasadzie tematy poruszane przez dramaturga, by pokazać współczesną Polskę - targające nią podziały i absurdy, które z nich wynikają. W spektaklu można więc zobaczyć elżbietańską Anglię, ale też nasz kraj ze strajkami niezadowolonych grup zawodowych, awanturami wokół ideologii gender i pielgrzymkami głęboko wierzących.
Upiorna królowa i Szekspir kryptokatolik
Nienaturalnie wysoka postać (aktorka Agnieszka Makowska w pierwszych scenach porusza się na szczudłach - nieprzypadkowo - wszak to "Jej Wysokość"!) w czarnej sukni, rudej peruce i upiornym biało-czarnym makijażu. To rządząca twardą ręką królowa Elżbieta I. Wkraczający tanecznym krokiem na scenę aktorzy Piotr Szekowski i Bernard Bania (również w kostiumach z epoki elżbietańskiej) przypominają realia XVI-wiecznego teatru. Próby trwające maksymalnie dwa tygodnie, zabójcze tempo, brak reżysera i młodzi mężczyźni tuż przed mutacją grający role kobiece. Renesans to czasy, kiedy triumfy w literaturze święcił właśnie Szekspir. Ale kim tak naprawdę był? Kobietą? A może kryptokatolikiem w anglikańskim kraju? Różne teorie na ten temat rozwijane są w zestawie filmów przygotowanych przez Krzysztofa Kiziewicza.
Czy "P" i "L" połączy się w "PL"?
Królowa wspomina jeszcze wielkie zwycięstwo floty angielskiej nad hiszpańską Armadą i schodzi ze sceny, a powraca na nią jako aktorka - Agnieszka. "Takiego Szekspira jeszcze nie było" - uprzedza Bernard Bania. W kilkunastominutowej sekwencji muzycznej (brawa dla Piotra Klimka) aktorzy żonglują konwencjami - od musicalu, przez disco, po hip hop, wykorzystując szekspirowskich bohaterów.
W kontraście z tym zabawnym fragmentem stoją rozmowy posła i posłanki (Piotr Szekowski w spódnicy, szpilkach i podkolanówkach), którzy dyskutują o twórczości Szekspira. Przeciwniczka pyta: jak to można przerabiać? Zwolennik jest zdania, że to utwory ponadczasowe. "Przeżywamy" też dramat twórców Teatru Dramatycznego w Ciechanowie wystawiających sztukę Szekspira i zatrzymanych za sianie zgorszenia i genderyzmu. W atrakcyjnej wizualnie scenografii łączą się szekspirowskie cytaty i wulgaryzmy na polskich ścianach. Czy "P" i "L" połączy się kiedyś w "PL"? Czy jest szansa na jedną Polskę?
Serce Szekspira wraca do Polski
"Shakespeare" naszpikowany jest absurdem, ale to też spektakl mocno autoironiczny, wnikający w środowisko teatralne. O marzeniach aktorów, ich strachu przed brakiem pracy ("boję się skończyć na kasie w Tesco"), pomysłach na zawodową realizację. Jedna z wymowniejszych scen to adaptacja "Snu nocy letniej", której podjął się reżyser-gbur zainteresowany bardziej swoim smartfonem niż teatrem. Aktorzy mają grać... ziemniaki. Do czasu. Buntują się, nie przechodzą na próbę i wysyłają pismo do dyrektora teatru i marszałka. Decydują się na radykalny krok - strajk. Dodatkowo sejmowa komisja ogłasza zakaz grania dzieł Szekspira w teatrach dramatycznych (nie dotyczy lalkowych!). Stają teatry w całej Polsce, aktorzy wychodzą na ulice. Domagają się dopisania Szekspira do trójki wieszczów narodowych i... powrotu jego serca do Polski, które zostało w "heretyckim piekle Anglii". Przecież dobrze wiadomo, że Szekspir był kryptopolakiem i kochał naszego papieża.
Ten spektakl kipi pomysłami (lalki i dużo ruchu), a jednocześnie ani na chwilę nie traci rytmu, nie schodzi na złe tory. Na straży stoi reżyserka Agata Biziuk. Z całą pewnością - Szekspir ma nieustannie wstrząsającą moc.
anna.d@bialystokonline.pl