Kotka, która podbiła serca pracowników Galerii Arsenał w Białymstoku. Poznaj jej historię

2024.02.17 10:33
Od 2011 roku na terenie Galerii Arsenał w Białymstoku przesiaduje czarno-biała kotka. Gdy tylko pojawiła się tam po raz pierwszy, zawróciła w sercach wszystkich pracowników tej galerii sztuki. Według ich relacji, kotka ta jest znana pod wieloma imionami. Do dzisiaj jest również pełnoprawną uczestniczką wydarzeniach kulturalnych w centrum Białegostoku.
Kotka, która podbiła serca pracowników Galerii Arsenał w Białymstoku. Poznaj jej historię
Fot: Wioleta Choińska

Na czterech łapach przez kulturę

Można ją spotkać na przechadzkach w parku przy Teatrze Dramatycznym, lub też na dziedzińcu Pałacu Branickich. Szczególnym punktem jej codziennych wypraw jest jednak Galeria Arsenał w Białymstoku. To właśnie tam może spodziewać się pełnej miski, ciepłego kąta oraz pieszczot ze strony pracowników. Zagadką jedynie pozostaje jej imię:

- Pan Edward, czyli nasz dawny ochroniarz był bardzo zaprzyjaźniony z tą kotką. Nazywał ją "Mursia", czyli "Murka" - mówi Izabela Liżewska z Galerii Arsenał w Białymstoku. - Niektórzy mówią o niej również "Kot" lub "Kotka". Ja natomiast mówię na nią "Kotka", albo "Kocica" - dodaje Justyna Kołodko-Bietkał z Galerii Arsenał w Białymstoku.

Jak przyznają pracownicy Arsenału, kocia rezydentka galerii jest osobistością, której codzienne życie w pięknych okolicznościach przyrody w centrum Białegostoku przeplata się z odwiedzinami w trakcie wernisaży. Wita wtedy gości na zewnątrz budynku. Jak podkreślają pracownicy, "To jest wydarzenie kulturalne również dla niej".

A zaczęło się... akcją ratunkową

Historia tej miłośniczki sztuki zaczęła się w 2011 roku. Ówcześnie, zyskała szczególną relację z pracownikami ochrony, po czym wkrótce zaczęli ją dokarmiać wszyscy pracownicy Arsenału. Niedługo po tym okazało się, że kotka urodziła młode. Niestety, w tym okresie na dziedzińcu trwały prace remontowe, a jej kocięta wpadły przez to do kanałów wentylacyjnych pobliskiej restauracji. Pracownicy Arsenału od razu przystąpili do akcji ratunkowej kotki i jej młodych. Istniała jednak możliwość, że ta historia nie zakończy się pozytywnie:

- Kocięta znajdowały się w tak niedostępnym miejscu, że istniała obawa braku możliwości wyciągnięcia ich stamtąd. Kotka nie wypuszczała swoich młodych, ponieważ wiedziała, że coś im grozi. Na domiar złego na miejscu był operator koparki, który miał polecenie, aby jak najszybciej zakopać dziedziniec. Baliśmy się, że zakopie żywcem również kotkę i jej młode - opowiada Justyna Kołodko-Bietkał.

Wydarzył się jednak happy-end tej historii:

- Po trzech ciężkich dniach udało się nam złapać wszystkie koty i przetransportować je w bezpieczne miejsce. Kocięta trafiły do adopcji, a dorosła kotka została wysterylizowana dzięki pomocy Fundacji Kotkowo. Dzięki temu kotka nie musiała się już bać takich sytuacji w przyszłości - podkreśla Justyna Kołodko-Bietkał.

Dzisiaj, 13 lat po tym wydarzeniu, pracownicy ochrony codziennie dbają o to, aby miska kotki stała pełna zawsze, gdy ta jest w pobliżu. Kotka posiada również w Galerii Arsenał swój własny fundusz, na który składają się wszyscy pracownicy, zapewniając jej stałą opiekę (w tym weterynaryjną) i regularne posiłki. Przed budynkiem galerii stoi również budka, do której kotka może się schować, gdy tylko ma na to ochotę. Ma również swoje własne miejsce z legowiskiem w Arsenale.

"Jej droga tutaj jest coraz krótsza"

Kotka pełni funkcję krytyczki sztuki na czterech łapach już od ponad 13 lat. Pracownicy Arsenału ze smutkiem przyznają, iż jej droga na tym świecie niestety zbliża się ku końcowi:

- Pół roku temu, gdy zabraliśmy ją do weterynarza, okazało się, że ma zerwane dwa ścięgna, przez co ciężko jej chodzić i skakać. W tym momencie poczuliśmy, że ona się już starzeje, w końcu ma już ponad 13 lat - mówi Izabela Liżewska. - Aby poprawić jej stan zdrowia, zaczęliśmy podawać jej zastrzyki. Okazało się wtedy jednak, że zachorowała również na płuca. Zaczęła się więc antybiotykoterapia, cotygodniowe wizyty u weterynarza i wielkie zaangażowanie pracowników ochrony w wyłapywanie jej. Wkrótce po tym okazało się również, że ma nowotwór - dodaje.

Sytuacja ta jest równie trudna dla opiekunów kotki:

- Mamy z tyłu głowy, że jej droga tutaj jest coraz krótsza. Mówimy do niej, że jak już będzie gotowa na zamieszkanie z kimś to niech tylko da nam sygnał - podkreśla Justyna Kołodko-Bietkał. - Kiedy ja przyszłam tutaj do pracy to ona już tutaj była. Jest ona dla mnie już takim kocim pracownikiem. Nie wyobrażam sobie bycia tutaj bez niej - dodaje Izabela Liżewska.

To nie jedyna historia Arsenałowych kotów

Warto zaznaczyć, że w historii Arsenału pojawiło się więcej kotów niż tylko czarno-biała rezydentka. Pracownicy przyznają, że zawsze podejmowali działania w celu znalezienia kochających domów dla kotów, które pojawiały się na terenie galerii sztuki. Dzięki pomocy fundacji Kotkowo, część z nich została złapana, poddana sterylizacji lub kastracji i wypuszczona na wolność:

- Pamiętam jak kiedyś oprowadzałam grupę studentów z malutką kotką na rękach. Przyszła na wystawę między studentami. Bałam się, że ktoś ją podepcze, dlatego wzięłam ją na ręce. Wtedy myślałam, że to nieprofesjonalne zachowanie, jednak studenci byli zachwyceni tą sytuacją. Później ta kotka znalazła bardzo dobry dom dzięki współpracy z Fundacją Kotkowo - opowiada Izabela Liżewska. - Kiedyś pojawił się u nas również inny kot w trakcie trwania wystawy "Tężnia". Złożyło się szczęśliwie tak, że adoptował ją jeden z pracowników demontujących wystawę - dodaje Justyna Kołodko-Bietkał.

Historia kotów z Arsenału pokazuje, że pasja do sztuki nie jest zarezerwowana tylko dla ludzi.

Daria Lickiewicz
24@bialystokonline.pl

1995 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39