PiS nie zgodził się na przedłużenie leczenia do 2019 roku
1 lipca 2013 roku ruszył Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego i miał funkcjonować do końca czerwca 2016 roku. W ostatnich dniach urzędowania poprzedniej partii został jednak przedłużony do końca 2019 roku (zobacz: Nowa ustawa o in vitro. Będzie też specjalny zapis w akcie urodzenia).
Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się z tymi planami i zmienia je. Ma to być też oszczędność około 300 mln zł, które zostaną przeznaczone na inne cele.
Dotychczas dzięki programowi in vitro na świat przyszło ponad 3,5 tys. dzieci. W trakcie takiego leczenia jest około 17 tys. par.
Naprotechnologia zamiast in vitro?
Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że dotychczasowe działania zostaną zastąpione programem prokreacyjnym polegającym na korzystaniu z naprotechnologii. Polega ona na dokładnej diagnostyce i obserwacji ciała kobiety, jej stylu życia, poziomu stresu itp. Specjaliści są podzieleni co do tej metody, niektórzy twierdzą, że nie może być alternatywą dla in vitro, a jedynie wspomaganiem rozrodczości. O tej metodzie głośno stało się niedawno – dzięki niej w ciążę (już po 2 miesiącach) miała zajść znana aktorka Małgorzata Kożuchowska.
Wiele rodzin, które nie mogą mieć dzieci, jest załamanych, że zmiana decyzji rządu może pozbawić ich realizacji tego marzenia. Swoje niezadowolenie okazują m.in. na różnego rodzaju forach internetowych - "Nie stać nas na in vitro, ale na wasze wygórowane pensje i biura jest nas stać. Mam nadzieję, że społeczeństwo się pozna na was i przy wyborach wam za to zapłaci", "Pozbawiacie mnie szansy na macierzyństwo" - zarzucają internauci. Sfinansowanie leczenia in vitro z własnej kieszeni w wielu przypadkach przekracza finansowe możliwości par chcących spróbować tej metody.
Białostoccy lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności metodą in vitro nie chcą komentować decyzji nowego rządu.
justyna.f@bialystokonline.pl
