Zima to pora roku, która utrudnia życie sporej liczbie kierowców. Zasypany śniegiem samochód, który na dodatek nie chce zapalić, to zmora każdego posiadacza auta. Co zatem należy zrobić i co trzeba w pojeździe mieć, aby zimowe miesiące dały się lubić?
Rozum, czyli skrobaczka do szyb
W zimowe miesiące każdy kierowca powinien przede wszystkim pogodzić się z rozumiem i trzeźwym myśleniem. Bez tego ani rusz. Zimą synonimem rozumu powinna być dla posiadaczy aut skrobaczka do szyb. To atrybut, który w Polsce – gdzie temperatura od listopada do marca często w dzień oscyluje powyżej 0°C, a w nocy spada do wartości ujemnych – zdecydowanie przydaje się najbardziej. Skrobanie szyb – dla wszystkich tych, którzy rano muszą udać się do pracy, szkoły lub sklepu – to zimą niemal codzienny rytuał.
Alternatywą dla skrobaczki jest odmrażacz do szyb, który często – mimo że skuteczny – potrafi spłatać figla. Gorsze jakościowo odmrażacze zostawiają po sobie osad, który przypomina w konsystencji tłuszcz. O ile pozbycie się go od zewnętrznej strony szyby – jeżeli mamy sprawnie działające wycieraczki – nie stanowi problemu, o tyle użycie go wewnątrz – gdzie czasami również pojawia się lód – może pozostawić po sobie roztwór, który trudno będzie usunąć.
Przewody rozruchowe
Wszyscy ci kierujący, którzy nie posiadają nowego akumulatora (a i te potrafią zawieść) powinni mieć w samochodzie przewody rozruchowe, które w razie, gdy auto nie zechce odpalić, umożliwią jego uruchomienie. Posiadając je, wystarczy poprosić o pomoc znajomego lub przypadkowego kierowcę, który użyczy nam prądu spod maski swojego samochodu.
W woj. podlaskim, gdzie temperatury są wyjątkowo niskie i często spadają do ponad -20°C, kable rozruchowe są niemal tak samo ważne jak skrobaczka do szyb. Co tu dużo pisać. Orężem ludzi w epoce kamienia łupanego były dzidy, w średniowieczu miecze, a obecnie ani rusz bez skrobaczki i przewodów rozruchowych. Cóż, taki mamy klimat.
Kolejny problem – wilgoć
Podczas mrozów – lód, gdy jest odwilż – wilgoć. Tak, w Polsce życie kierowcy zimą nie należy do najłatwiejszych. Zbyt wysoka wilgotność powietrza w aucie skutkuje zaparowanymi szybami. Problem ten może rozwiązać włączone ogrzewanie, ale w starszych autach – gdzie często nagrzewnica jest zapchana – nie zawsze jest ono w stanie dać sobie radę.
W takiej sytuacji są dwa rozwiązania: można wymienić materiałowe/welurowe dywaniki na odpowiedniki z gumy, które pozwolą powstałą z roztopionego śniegu wodę wylać lub też można do starej skarpety (ważne, aby nie do zdjętej przed chwilą ze stopy) wsypać żwirek stosowany w zwierzęcych kuwetach, który pochłania wilgoć.
Oczywiście – w razie potrzeby – istnieje możliwość zastosowania dwóch sposobów jednocześnie.
Paliwo, uszczelki, łańcuchy – lista jest długa
Tak naprawdę lista potrzebnych kierowcy rzeczy zimą nie ogranicza się tylko do skrobaczki, przewodów rozruchowych czy żwirku w skarpecie. W mroźne dni warto posiadać w swoim aucie także latarkę, łańcuchy na koła (zwłaszcza jeżeli wybieramy się w góry lub poza miasto) oraz środek zapobiegający zamarzaniu uszczelek. Skorzystać z niego warto już w październiku. Taki zabieg pozwoli nam na bezproblemowe otwieranie drzwi nawet w duże mrozy.
Zimą nie warto także jeździć na resztkach paliwa w baku. Po pierwsze, w przypadku, gdy jesteśmy daleko od stacji i stoimy w korku – które w śnieżne i mroźne dni są zjawiskiem jeszcze częstszym – rośnie spalanie paliwa, którego w ostateczności może zabraknąć. Również jeżeli auto ulegnie awarii, ale silnik będzie pracował, wystarczająca ilość paliwa pozwoli nam na oczekiwanie na pomoc w ciepłym, ogrzanym pojeździe. Drugi powód, który przemawia za tankowaniem do pełna, to osadzanie się w zbiorniku wody. W pustym baku powierzchnia, na której może skraplać się woda – zimą nienależąca do rzeczy pożądanych – jest większa.
Lista jest długa? Zbyt długa? Przesadnie długa? Tak, ale tylko do momentu, w którym siedzimy w ciepłym domu z kubkiem herbaty w ręku. Gdy jednak na zewnątrz duży mróz, na szybach i uszczelkach samochodu lód, a po przekręceniu kluczyków w stacyjce tylko dziwny dźwięk – sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tak więc lepiej na wszelki wypadek do ekwipunku dorzucić jeszcze saperkę. I to bez żartów.
rafal.zuk@bialystokonline.pl