Tekst sztuki napisała Katarzyna Faszczewska, która gra także w monodramie. Aktorka pochodzi z Białegostoku i jest to jej pierwsza premiera w rodzinnym mieście.
- Historia zaczyna się od mojej współpracy z Anną Gryszkówną, która jest reżyserką tego monodramu. Dwa lata typu w Lublinie na festiwalu "Konfrontacje teatralne" przygotowywałyśmy spektakl pod tytułem "Idę". Był to tekst złożony z tekstów Virginii Woolf, Olgi Tokarczuk oraz Anny Świrszczyńskiej. Wtedy poznałam jej wiersze. Byłam w absolutnym artystycznym szoku, wiersze te rozdarły mi duszę i weszły mi mocno do serca. Z drugiej strony byłam w negatywnym szoku. Ponieważ skończyłam Akademię Sztuk Teatralnych, Uniwersytet Warszawski, uważam się za osobę w miarę oczytaną, a nigdy nie natknęłam się na twórczość Anny Świrszczyńskiej. W szkole nikt o niej nie mówił. Zaczęłam pytać znajomych, czy słyszeli o niej, czy ją znają. Nikt nie znał jej. Stąd zrodził się mój bunt, aby samej poznać jej twórczość i aby ludzie też mogli ją poznać. Poszłam do antykwariatu, chciałam kupić jej tomiki wierszy. Obeszłam wiele antykwariatów, okazało się, że tych tomików nie ma. W moje ręce wpadła książka Czesława Miłosza "Jakiegoż to gościa mieliśmy", długi esej Miłosza o Annie Świrszczyńskiej, pisze on w niej, że zostawiam wam tę książkę, bo zapomnicie, jakiego gościa mieliście. Miłoszowi się to nie udało, bo mam poczucie, że zapomnieliśmy o tym gościu. Zaczęłam szukać kolejnych puzzli. I z nich powstał scenariusz z twórczości Anny. Scenariusz jest złożony z piosenek, z wierszy Świrszczyńskiej i tekstów, jakie napisałam o niej, takie moje impresje – opowiada Katarzyna Faszczewska.
Sztuka "Jestem baba" ukazuje całe życie poetyki. Od momentu narodzin (w 1909 r.), przez dzieciństwo, pierwszy opublikowany wiersz, po losy wojenne, dojrzałość. Dostajemy prawdziwy rolercoster emocji i sytuacji, tych radosnych, ale także rodzących cierpienie.
- Scenariusz był gotową, zamkniętą całością przyniesioną przez Kasię. Było to świetnie napisane, tak czuła jej postać i opowieść i narrację sceniczną. Natychmiast zabrałyśmy się do roboty – podkreśla reżyserka, Anna Gryszkówna.
Monodram jest odważną próbą opowiedzenia o tematach, które dziś nadal pozostają w sferze "wstydu". Świetna gra aktorska, dykcja oraz głos bohaterki sprawiają, że przedstawienie trafia w jakieś delikatne struny, porusza i wzrusza jednocześnie.
- Przez twórczość i życiorys Anny Świrszczyńskiej możemy odnaleźć siebie i zobaczyć, że nie jesteśmy pierwsze i ostatnie na tej planecie. Których życie jest przepiękne i fascynujące, a jednocześnie ciężkie, pełne emocji, rozpaczy, miłości. W tej słodko-gorzkiej opowieści każda z nas odnajdzie siebie. I zapłacze nad sobą. I się nad sobą zaśmieje – mówiła reżyserka.
Katarzyna Faszczewska podkreśla, że bohaterka monodramu stała się jej bardzo bliska.
- Cudowne jest to, że Anna zakochuje się mając 60 lat i mówi: "Kocham po raz pierwszy". Tak jakby to było wszystko na nowo. W spektaklu jest cudowna wiara, wspaniała otwartość na to, że co chwilę, można poznać człowieka, zakochać się. Można dawać miłość, czerpać miłość. Tych sytuacji w życiu jest wiele, wystarczy być otwartym na to wszystko – stwierdziła Gryszkówna. - Jest w spektaklu tekst – klucz: "Jestem wdzięczna za każdą dobrą chwilę", myślę, że o tym chcemy opowiedzieć.
"Jestem baba" to tytuł tomiku wierszy Anny Świrszczyńskiej, wydanego w latach 70. Mówi on o kobiecie, jej uczuciach, cielesności, doświadczeniach erotycznych, biologii. Artystka musiała wykazać się nie lada odwagą, by poruszyć te tematy, które tym bardziej w tamtych czasach były zakazane w przestrzeni publicznej.
W sztuce padają słowa: "Tylko spadając ze szczytu w przepaść, można poznać szczyt i przepaść". I wciąż, niezależnie od wieku i płci - uczymy się tej wiedzy.
Kolejne spektakle odbędą się 2 kwietnia w Nie Teatrze.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl