Okazuje się, że wzrost gospodarki byłby wyższy, gdyby nie spadek zapasów – o 11,9%.
- Rosnące zatrudnienie i wynagrodzenia wpłynęły na wyższą skłonność gospodarstw domowych do konsumpcji, która zaowocowała wyższym wzrostem spożycia indywidualnego – wyjaśnia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka Konfederacji Lewiatan. - Rosnący popyt konsumpcyjny i eksport doprowadził do zwiększenia i tak już wysokiego wykorzystania mocy wytwórczych. Skala tego popytu chyba zaskoczyła przedsiębiorstwa, o czym świadczy siła spadku zapasów – dodaje.
Aby dostosować się do rosnącego popytu, konieczne było skorzystanie z zapasów. To wiązało się z obowiązkiem podjęcia nowych inwestycji, bowiem są one w stanie wspierać podaż do 3 miesięcy. Dlatego gospodarka przyspieszyła. Jak uważa Starczewska-Krzysztoszek, w drugim kwartale tego roku czeka nas wzrost popytu na pracę oraz wyższe wynagrodzenia.
- Przedsiębiorcy muszą przyjąć, że w drugim i kolejnych kwartałach tego roku mogą mieć kłopoty z pozyskaniem pracowników o potrzebnych im kwalifikacjach i kompetencjach, m.in. specjalistów IT, specjalistów od logistyki, inżynierów, techników, energetyków – twierdzi ekonomistka.
Dlatego możemy się spodziewać wzrostu płac szczególnie w przypadku osób pracujących w tych branżach.
justyna.k@bialystokonline.pl