18 maja restauratorzy odetchnęli z ulgą ponieważ mogli wrócić do prowadzenia swoich działalności. Rząd wyznaczył jednak pewne warunkiem m.in. takie, by na 4 metry kwadratowe powierzchni lokalu znajdowała się nie więcej niż jednak osoba - z wyłączeniem obsługi.
Największe oburzenie co do zasad pojawiło się po tym, jak Mateusz Morawiecki w piątek 22 maja zjadł obiad w jednej z gliwickich restauracji. Osoby, z którymi udał się na wspólny posiłek nie były jego domownikami. Ponadto Morawiecki nie miał na sobie maseczki i nie zachował od nich wymaganego dystansu. Po tym jak restauratorzy zbulwersowali się tym faktem.
Białostocki restaurator zaczął zastanawiać się, czy w przypadku interwencji policji wobec nieprzestrzegania dystansu w jego restauracji będzie mógł powołać się na słowa Mateusza Morawieckiego, a mianowicie, że przestrzeganie dystansu społecznego jest tylko zaleceniem Głównego Inspektora Sanitarnego. Zapytał o to we wtorek (26.05) zastępcę prezydenta Białegostoku Przemysława Tuchlińskiego.
- Jestem w zagwozdce, bo premier mówi o tym, że są to tylko zalecenia i pozostawia je do decyzji wszystkich mieszkańców. Na pewno bulwersujący jest fakt, że prezes rady ministrów nie przestrzega obostrzeń czy też zasad, które wynikają z zaleceń sanepidu czy ministra zdrowia. Nie wiem sam czy obowiązuje to co jest wydawane i publikowane w dzienniku urzędowym czy to co faktycznie jest robione - powiedział Przemysław Tuchliński.
Dodał również, że bulwersujący jest fakt, że mimo obowiązujących zasad zgromadzeń, wojewoda podlaski organizuje lub współorganizuje uroczystości, w których uczestniczy więcej niż 5 osób.
25 maja rzecznik rządu wydał komunikat w sprawie jego odwiedzin w gliwickiej restauracji:
"Pan premier został przez swoje zaplecze źle poinformowany. Z naszej winy nie miał świadomości tego, że to zalecenie jednak ma charakter obowiązujący w myśl przepisów sanitarnych. I za to w imieniu zaplecza pana premiera chciałem przeprosić".
angelika.dorf@bialystokonline.pl