Piłkarska przewaga Śląska
Maciej Stolarczyk na konferencji prasowej przed meczem ze Śląskiem dał do zrozumienia, że wszyscy zawodnicy Dumy Podlasia, którzy do tej pory byli kontuzjowani, wciąż zmagają się z urazami. Tymczasem rzeczywistość okazała się inna, bo we Wrocławiu od pierwszych minut zobaczyliśmy Tomasa Prikryla. Czech był nieobecny podczas spotkań z Wisłą Płock, Lechią Zielona Góra i Wartą Poznań, ale na delegacyjny bój ze Śląskiem zdołał się wykurować, chociaż niewykluczone, że opisywany zawodnik jeszcze w niedzielę najpierw zasiadłby na ławce rezerwowych, lecz problemy z prawym wahadłem sprawiły, że trener białostoczan nie mógł sobie pozwolić na to, by Prikryla po urazie wprowadzać do gry ostrożnie i stopniowo.
Rozpoczęte o godz. 15.00 spotkanie od początku było bardzo żywe. Już w 5. minucie świetną indywidualną akcję przeprowadził Yeboah, który założył "siatkę" jednemu z defensorów Jagi, a następnie posłał silne uderzenie na bramkę, z którym jednak pewnie Zlatan Alomerović sobie poradził, po czym fatalną stratę na 30. metrze zaliczył Lewicki, w efekcie czego dobrą sytuację miał Exposito. Na szczęście golkiper Jagiellonii znów nie dał się pokonać i wynik rywalizacji nie uległ zmianie. Hiszpan bliski strzelenia bramki był również w minucie numer 11, ale futbolówka po uderzeniu głową powędrowała tuż obok słupka, dzięki czemu Jaga we Wrocławiu wciąż nie przegrywała. W każdym razie Żółto-Czerwoni bardzo szybko otrzymali od gospodarzy kilka istotnych ostrzeżeń, co kazało sądzić, że to właśnie podopieczni Ivana Djurdjevicia będą w niedzielne popołudnie dyktować warunki.
I w zasadzie tak właśnie było. Śląsk wyraźnie przeważał, a Duma Podlasia miała ogromne problemy, by przedostać się nie tylko pod pole karne rywali, ale także choćby na 30. metr, by spróbować strzału z dystansu. Pierwszy raz Jagiellonia poważniej zaatakowała dopiero w 22. minucie, gdy po szybkiej kontrze bardzo słabe uderzenie zza szesnastki oddał Marc Gual, a kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik poszukał szczęścia jeszcze raz. Śląsk popełnił błąd w okolicach środkowej strefy boiska, dzięki czemu Hiszpan pomknął z futbolówką kilkadziesiąt metrów, zwiódł jednego defensora i płaskim strzałem dał białostockiej ekipie dosyć zaskakujące - biorąc pod uwagę to, co działo się do tej pory - prowadzenie.
Po tym trafieniu obraz gry nie uległ zmianie. Wciąż lepiej prezentował się Śląsk, aczkolwiek pewność siebie gospodarzy wyraźnie przygasła. Mimo to wrocławianie mieli swoje szanse. Z ostrego kąta groźnie uderzył Victor Garcia, lecz na posterunku był Zlatan Alomerović, a w doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze przeprowadzili jeszcze jeden ofensywny wypad, który tym razem zakończył się golem. Z 7. metra piłkę do siatki skierował Petr Schwarz.
Przeciwnik był lepszy, więc punkt trzeba szanować
Po 15-minutowym odpoczynku od razu swoją okazję miał Yeboah, ale bramki z tego nie było, a już chwilę później w ruch poszedł VAR, bo kontrowersyjna sytuacja miała miejsce z udziałem Puerto i Olsena. Ten drugi padł w polu karnym Jagi i wydawało się, że na korzyść gospodarzy podyktowana zostanie jedenastka, lecz sędziowie po długiej naradzie orzekli, że Hiszpan nie faulował.
Cóż jednak z tego, że białostoczanie uchronili się od utraty gola w 51. minucie, skoro nim upłynęła godzina zmagań Żółto-Czerwoni i tak przegrywali. Po centrze z rzutu wolnego i zgraniu piłki głową z bliska celny strzał oddał Piotr Samiec-Talar, dlatego w 58. minucie to wrocławianie znaleźli się o krok od zgarnięcia kompletu punktów.
Co działo się później? Z 16. metra niecelnie uderzył Jesus Imaz, a następnie po prostopadłym podaniu od Nene pięknym lobem popisał się Jakub Lewicki, dzięki czemu na tablicy wyników znów widniał remis, tym razem 2:2.
W ostatniej fazie meczu więcej szans do tego, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, mieli zawodnicy Śląska. Wybornej okazji nie wykorzystał Quintana, który z 7. metra, mając dużo miejsca, główkował obok słupka, a od 86. minuty gospodarze grali z przewagą jednego piłkarza, bo z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Nene. Na szczęście ekipa trenowana przez Djurdjevicia nie potrafiła zadać decydującego ciosu, aczkolwiek sytuacja do tego, by rzutem na taśmę wygrać niedzielne spotkanie, była. Miał ją John Yeboah, który jednak z obrębu szesnastki chybił, przez co rywalizacja Śląska z Jagiellonią zakończyła się remisem 2:2.
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:1)
Bramki: Petr Schwarz 45, Piotr Samiec-Talar 58 - Marc Gual 24, Jakub Lewicki 66
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Petr Schwarz, Patryk Janasik, Konrad Poprawa, Daniel Leo Gretarsson, Victor Garcia - Piotr Samiec-Talar (68' Dennis Jastrzembski), Patrick Olsen, Nahuel Leiva, John Yeboah - Erik Exposito (68' Caye Quintana)
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Tomas Prikryl (59' Wojciech Łaski), Bogdan Tiru (77' Mateusz Skrzypczak), Israel Puerto, Bojan Nastić, Jakub Lewicki (88' Bartłomiej Wdowik) - Mateusz Kowalski (59' Fedor Cernych), Martin Pospisil, Nene, Jesus Imaz - Marc Gual (88' Andrzej Trubeha)
Żółte kartki: Petr Schwarz (Śląsk Wrocław) oraz Nene, Mateusz Kowalski i Bogdan Tiru (Jagiellonia Białystok)
Czerwona kartka: Nene (86. minuta, Jagiellonia Białystok, za dwie żółte)
rafal.zuk@bialystokonline.pl