Jagiellonia Białystok popadła w marazm. Po wygranym 2:0 spotkaniu z Lechią na inaugurację rundy wiosennej ekipa z północno-wschodniej Polski w 5 kolejnych meczach zdobyła zaledwie 2 oczka. O ile gra w destrukcji nie pogorszyła się jakoś znacznie, bo średnia straconych goli jest na podobnym poziomie, co jesienią, tak ewidentnie zaczął szwankować atak. Strzelając 2 bramki w 5 spotkaniach, nie da się solidnie punktować.
Odzwierciedleniem słabej dyspozycji białostockiej drużyny jest spadek w ligowej tabeli. Niżej od Dumy Podlasia znajdują się już jedynie takie zespoły, jak Wisła Płock, Cracovia, Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Stal Mielec.
Czy to jest więc odpowiednia pora, by bić na alarm?
Tak, bo…
Po pierwsze, Żółto-Czerwoni nie tylko nie punktują, ale także nie są drużyną dominującą na murawie. Jaga najczęściej przybiera pozycję obserwatora i daje rywalowi możliwość, by ten pokazał pełnię swych zdolności. Nie jest zatem tak, że Duma Podlasia rozgrywa efektownie piłkę, stwarza sobie sytuacje bramkowe, a po prostu brakuje wykończenia czy szczęścia. O pechu można mówić po starciu z Piastem Gliwice, ale w pozostałych pojedynkach zwyczajnie w świecie brakowała umiejętności, a może bardziej pomysłu na sforsowanie szyków obronnych przeciwnika, bo przecież kilku speców od gry w ataku Jagiellonia w swym składzie posiada.
Po drugie, białostocki zespół nie potrafi zagrać 90 minut na tym samym, solidnym poziomie. Nie potrafi i już. Jeżeli Jagiellonia jakimś cudem wejdzie na odpowiednie tory, to trwa to tylko chwilę, maksymalnie jedną połowę. Na drugą część spotkania wychodzi drużyna, która nie wie, co ma ze sobą zrobić, w efekcie czego o korzystnym wyniku można zapomnieć.
Po trzecie, kosztowny transfer Bojana Nasticia miał rozwiązać problem z lewą obroną, ale na razie Bośniak pokładanych w nim nadziei nie spełnia, dlatego prawy atak przeciwników cały czas nie ma zbyt wielkich oporów, by właśnie tą stroną boiska skutecznie przedzierać się pod bramkę Dumy Podlasia.
Po czwarte, białostoczanie mają przed sobą trudny terminarz. Najpierw mecz z wiceliderem ze Szczecina, a później starcia z Lechem Poznań (6. miejsce) oraz Śląskiem Wrocław (7. miejsce).
Nie, bo…
Po pierwsze, ekipa z północno-wschodniej Polski, choć w tabeli jest na miejscu numer 12, cały czas posiada nad strefą spadkową bardzo bezpieczną przewagę, więc widmo gry szczebel niżej raczej Podlasianom nie grozi. Jesteśmy w trakcie nietypowego sezonu, w którym spada tylko jeden klub, a para beniaminów Podbeskidzie Bielsko-Biała, Stal Mielec wyraźnie odstaje od reszty stawki i wygląda na to, że to właśnie pomiędzy tymi zespołami stoczy się walka o ligowy byt.
Po drugie, Jagiellonię od ostatniej lokaty dzieli 9 punktów, natomiast pozycja tuż za podium znajduje się niemal na wyciągnięcie ręki. Do 4. Lechii Żółto-Czerwoni tracą zaledwie 5 oczek, więc 2 lepsze i zwycięskie spotkania mogą sprawić, że za chwilę białostoccy fani znów zaczną marzyć o występach na europejskich boiskach, bo triumf Rakowa Częstochowa w Pucharze Polski może poskutkować tym, że i 4. miejsce w PKO Ekstraklasie da przepustkę do zmagań z innymi zespołami Starego Kontynentu.
Po trzecie, powoli - ale jednak - zbliża się koniec problemów kadrowych. Jakov Puljić oraz Przemysław Mystkowski uporali się już z koronawirusem i ich forma fizyczna z dnia na dzień będzie rosnąć, a niebawem do zdrowia powinien dojść także Jesus Imaz. Ponadto na jakiś czas spokój z kartkami mają Romanczuk, Augustyn czy Borysiuk, więc kłopoty z zestawianiem wyjściowej jedenastki niedługo odejdą prawdopodobnie w niepamięć. Może jeszcze nie przy okazji najbliższej potyczki z Pogonią przy ul. Słonecznej, ale na wyjazdowy bój z Lechem Duma Podlasia, o ile nie przyplątają się po drodze jakieś nowe kłopoty, powinna być silna, zwarta i gotowa.
Po czwarte, mając zdrowych zawodników, Jagiellonia gorzej grać już nie może, bo potencjał kadrowy w podlaskim klubie jest przynajmniej na miejsca 6-8. Mamy silnie obsadzoną bramkę, trzech równorzędnych i dobrych stoperów, solidny środek pola z Tarasem Romanczukiem na czele i świetny duet napastników, więc prędzej czy później lepsze czasy powinny nadejść.
Raczej. Chyba. Oby...
rafal.zuk@bialystokonline.pl