Ekstraklasa uśpiona
Zatrzymanie piłkarskich zmagań to niemal dla wszystkich poważny kłopot. Kluby nie mają zysków z dnia meczowego, nie zapewniają swym sponsorom należytej reklamy, a ponadto nie jest pewne czy do ekstraklasowiczów trafi pełna pula z praw telewizyjnych. Piłkarze natomiast pozbawieni są grupowych zajęć i niewykluczone, że niektórzy zawodnicy z najwyższego szczebla rozgrywkowego w kraju - w dobie kryzysu - będą musieli liczyć się z obniżeniem pensji, bo w innym przypadku klub nie będzie w stanie normalnie funkcjonować.
Są oczywiście zawodnicy czy trenerzy, którzy na pauzie tracą podwójnie, ale da się znaleźć też takich, dla których wstrzymanie rywalizacji aż tak negatywnych skutków za sobą nie niesie.
Pechowcy z Jagiellonii
W ekipie Dumy Podlasia do grona osób, które koronawirus dotknął najmocniej, z pewnością należy Andrej Kadlec. Prawy defensor Jagi po kompletnie nieudanych pierwszych miesiącach obecnego sezonu, kiedy to nie zanotował na boisku ani minuty przez 17 kolejek, w końcu zaczął grać. I to grać w pełnym wymiarze czasowym. Już w ostatnim meczu za kadencji Ireneusza Mamrota Czech pojawił się na murawie, podobnie zresztą jak wtedy, gdy stery chwilowo objął Rafał Grzyb, lecz tak naprawdę dopiero u Iwajło Petewa Kadlec stał się ważnym piłkarzem pierwszego zespołu. W ostatnich 5 spotkaniach Andrej zagrał po 90 minut, co nigdy wcześniej w Białymstoku mu się nie przytrafiło. Przerwa w takim momencie zdecydowanie nie jest więc mu zatem na rękę.
Inny pechowiec w zespole Jagiellonii to Damian Węglarz, który miejsce między słupkami Dumy Podlasia zajął dzięki temu, że urazu nabawił się Dejan Iliev. Jeżeli na przełomie kwietnia i maja Macedończyk będzie już zdrowy, były zawodnik Wigier Suwałki znów najpewniej trafi na ławkę rezerwowych.
Ponadto do grona nieszczęśliwców można zaliczyć samego Iwajło Petewa. Bułgar, może nie po świetnej grze, ale jednak w końcu zanotował 2 triumfy z rzędu w roli trenera Jagi i teraz na szansę kontynuowania tej passy musi czekać kilka ładnych tygodni. A o kolejne zwycięstwo łatwo nie będzie, skoro piłkarze nie mogą odbywać zajęć grupowych pod wodzą szkoleniowca.
Oni mają powody, by się uśmiechnąć
Jak to zwykle bywa, pech jednej osoby to szczęście dla drugiej. Pauzę w zmaganiach na wyleczenie urazów i dojście do formy mogą teraz wykorzystać Dejan Iliev oraz Bodvar Bodvarsson, zaś chwilę czasu na zastanowienie się nad własną dyspozycją otrzymał Jesus Imaz. Hiszpan jesienią strzelał gola za golem, ale już wiosną 29-letniemu graczowi nie udało się trafić do siatki rywali. Mało tego, Jesus na tyle obniżył loty, że w ostatnich spotkaniach pełnił nawet rolę rezerwowego, notując w 3 starciach występy o łącznej liczbie zaledwie 30 minut.
Przerwa nie zaszkodzi też z pewnością Tomasowi Prikrylowi, który to w 2020 r. z tygodnia na tydzień otrzymywał od Iwajło Petewa coraz mniej zaufania. Czech, podobnie jak Imaz, z roli zawodnika pierwszego składu przeobraził się w zmiennika, ustępując miejsca w linii pomocy m.in. Maciejowi Makuszewskiemu.
rafal.zuk@bialystokonline.pl