Zabrakło skuteczności
Najpierw błąd Arsenicia, następnie czerwona kartka Borysiuka i kolejny faul w szesnastce, tym razem popełniony przez Tiru. Jagiellonia w niedzielny wieczór traciła gole nie po akcjach z gry, a po rzutach karnych. Czy białostocki zespół zagrał dobrze, tylko zabrakło szczęścia i skuteczności? Szkoleniowiec Dumy Podlasia uważa, że tak.
- W jaki sposób podsumuję naszą grę? Zacznijmy od pierwszej połowy. To, co zrobiło różnicę, to nasz błąd, który stworzył Piastowi szansę na strzelenie bramki na 1:0. Uważam, że w drugiej połowie nasza drużyna zagrała o wiele lepiej. Stworzyliśmy wiele sytuacji, ale musimy je wykorzystywać. Co do drugiego rzutu karnego, komentarz pozostawiam wam czy zawodnik zagrał piłkę ręką, czy nie. Ogólnie jestem zadowolony, zwłaszcza z drugiej połowy. Pokazaliśmy duży charakter, mieliśmy wiele szans, ale tym, czego zabrakło nam w tym meczu, było strzelenie gola - oznajmił po spotkaniu z mistrzem Polski Iwajło Petew, szkoleniowec Jagi.
Myślenie o sezonie 2020/2021? Jeszcze na to nie pora
Bułgar podczas pomeczowej konferencji prasowej odniósł się też do pytania dotyczącego rozpoczęcia budowy zespołu na przyszły sezon i potrzeby wzmocnień, choćby na lewej stronie defensywy.
- Zgadzam się, ale teraz jeszcze nie jest na to odpowiedni moment. Przed nami 7 meczów, musimy kontynuować to, co zaczęliśmy, musimy pozostać silni. Gramy od meczu do meczu. Obecnie skupiamy się na kolejnym starciu. Ważne jest to, żeby utrzymać ten nastrój wśród zawodników. Oni rozumieją, jak chcę grać, akceptują to. Jestem naprawdę bardzo zadowolony z drugiej połowy, ponieważ pokazaliśmy kawał dobrej gry przeciwko jednej z najlepszych drużyn w naszej lidze - powiedział 44-letni trener białostoczan.
Głos w sprawie niedzielnego starcia zabrał też szkoleniowiec gości, który po ograniu Jagiellonii zbliżył się wraz ze swoją drużyną do liderującej Legii na dystans 7 oczek.
- Jagiellonia od pierwszych minut cofnęła się i pozwalała nam grać w ataku pozycyjnym, natomiast wiedzieliśmy, że rywale też mają zawodników o wysokich umiejętnościach technicznych, dlatego też potem przejęli oni inicjatywę. Bramki padły po stałych fragmentach, po rzutach karnych, jednak były też inne okazje, których nie wykorzystaliśmy. Może nie były to stuprocentowe sytuacje, ale lepsze zachowania w pewnych sytuacjach mogły skończyć się bramką - powiedział Waldemar Fornalik, opiekun mistrzów Polski.
rafal.zuk@bialystokonline.pl