Pies był w stanie krytycznym
Fundacja dla Szczeniąt Judyta ponownie staje na straży praw zwierząt, ratując życie i zdrowie skrajnie zaniedbanego psa z gminy Mały Płock w województwie podlaskim. Historia tego czworonoga budzi głęboki smutek i oburzenie, ukazując zarówno skalę cierpienia zwierzęcia, jak i zaniechania osób odpowiedzialnych za jego los.
"To, co zobaczyliśmy, kiedy ten pies trafił do kliniki, przeszło nasze najgorsze wyobrażenia" – napisano na oficjalnym profilu Fundacji dla Szczeniąt Judyta.
Interwencja miała miejsce 28 grudnia 2024 roku, kiedy to przedstawiciele fundacji odebrali psa z jednego z gospodarstw na terenie gminy Mały Płock. To, co zobaczyli na miejscu, trudno było opisać słowami. Zwierzę było w stanie krytycznym – jego skóra była pokryta strupami i objęta rozległym stanem zapalnym, łapy miały odparzenia, a z dziąseł sączyła się krew. Zęby były w opłakanym stanie – gnijące, ruszające się, a kły wyglądały, jakby były spiłowane.
Sierść psa była tak zaniedbana, że stworzyła jeden wielki, splątany kołtun, którego nie dało się rozczesać. W rezultacie trzeba było zgolić futro aż do skóry. Jak podkreśla fundacja, stan psa nie jest wynikiem krótkotrwałego zaniedbania – to efekt lat cierpienia, braku opieki i obojętności.
Właścicielem psa jest sołtys
Historia psa nabiera jeszcze bardziej szokującego wymiaru w kontekście osoby, która była jego właścicielem. "Przypomnimy tylko, że został odebrany interwencyjnie od człowieka, który nie tylko pełni funkcję sołtysa, ale i radnego. Człowieka, który na oczach swojej społeczności doprowadził żywą istotę do takiego stanu" – czytamy w poście na Facebooku.
Tak rażące zaniedbanie rodzi pytania o odpowiedzialność moralną i etyczną osób publicznych. Fundacja otwarcie krytykuje, że ktoś piastujący wysokie stanowiska i mający wpływ na życie innych mógł dopuścić do takiej sytuacji.
"Jak to możliwe, że ktoś taki nie tylko uchodzi za 'właściciela', ale jeszcze piastuje wysokie stanowiska i ma wpływ na życie innych? Czy osoby, które doprowadzają żywe istoty do takiego stanu, powinny istnieć w życiu publicznym?" – pytają przedstawiciele fundacji.
Właściciele psa dobrowolnie zrzekło się go na rzecz fundacji. "Naszym zdaniem ewidentnie był chowany przed światem, żeby nikt go nie widział. Po podwórku biegał piękny kundelek, a pies, o którym mowa, przebywał w budynku gospodarczym" – dodała Brzezińska.
Szybka interwencja
Interwencja była możliwa dzięki anonimowemu zgłoszeniu. Jak relacjonuje prezeska fundacji, Małgorzata Brzezińska w rozmowie z TVN24, pies był ostatni raz widziany około trzy–cztery lata temu, a mieszkańcy sądzili, że już nie żyje. Okazało się jednak, że zwierzę przeżyło w tragicznych warunkach, pozbawione opieki.
Obecnie pies przebywa w całodobowej klinice weterynaryjnej w Warszawie, gdzie trwa proces diagnostyczny. Fundacja zapowiada także podjęcie kroków prawnych. "Zamierzamy złożyć zawiadomienie do prokuratury. Dopuszczenie do takich zaniedbań jest bez wątpienia znęcaniem się nad zwierzęciem" – podkreśla Małgorzata Brzezińska w rozmowie z TVN24.
Historia tego psa jest kolejnym dowodem na to, jak istotna jest interwencja organizacji zajmujących się ochroną zwierząt oraz na konieczność walki z obojętnością wobec ich cierpienia. Fundacja dla Szczeniąt Judyta apeluje o odpowiedzialność i zmianę podejścia do zwierząt, szczególnie w środowiskach wiejskich, gdzie często brakuje edukacji na temat ich potrzeb i praw.
Zaniedbanie tego psa nie jest odosobnionym przypadkiem, ale symbolem problemu, który wymaga systemowych rozwiązań – zarówno w zakresie edukacji, jak i egzekwowania prawa. Walka o sprawiedliwość dla tego czworonoga to także walka o lepszy los dla wszystkich zwierząt.
24@bialystokonline.pl