Ostatnio głównym tematem wielu rozmów były niesławne premie dla członków obecnego rządu. Ministrowie sami sobie przyznali nagrody rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych i niewiele mniejsze swoim zastępcom i sekretarzom. Łącznie opiewały one na kwotę ok. 1,5 mln zł. Ta sytuacja miała nawet swoje odbicie w sondażach, które zanotowały spadek poparcia do Prawa i Sprawiedliwości o ponad 10 punktów procentowych. W czwartek (5.04) prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił jednak, że ministrowie i wiceministrowie obecnego rządu przekażą przyznane im nagrody na Caritas.
- My od początku wzywaliśmy do oddania premii i decyzja prezesa Kaczyńskiego pokazuje, że to co wcześniej głosili, że one się im należały, było po prostu kłamstwem – mówi Robert Tyszkiewicz, poseł PO. - Jesteśmy jednak zdania, że te pieniądze powinny trafić do budżetu państwa, bo stamtąd zostały zabrane.
W debacie publicznej, po ogłoszeniu Kaczyńskiego, zwrócono uwagę, że przekazane na Caritas pieniądze, ministrowie będą mogli sobie odliczyć od podatku jako darowiznę. Członkowie opozycji uważają, że jeśli rzeczywiście dojdzie do takiej sytuacji, to będzie to kolejne nadużycie władzy.
- Będziemy kontrolować jak ta sytuacja będzie dalej przebiegać, ale jeśli okaże się, że był to tylko teatrzyk na potrzeby mediów publicznych, które będą z tego robić propagandę, a ministrowie wykorzystają kruczki prawne, żeby zmniejszyć sobie podatki, to my to nagłośnimy, ponieważ będzie to niebywały skandal – zapowiada Robert Tyszkiewicz.
Amerykańska senator w polskim parlamencie?
Przy okazji dyskusji o premiach zwrócono także uwagę na wydatki parlamentarzystów. Tutaj wśród liderów była senator Anna Maria Anders, wybrana z okręgu łomżyńskiego, która w ciągu 2 lat kadencji (została wybrana w wyborach uzupełniających) wydała ponad 660 tys. zł z budżetu państwa na loty samolotami. W piątek (6.04), przedstawiciele podlaskiego PSL zorganizowali pod jej biurem w Łomży akcję.
- Pani senator Anders dostała ponad 30 tys. głosów mieszkańców z okręgu łomżyńskiego w wyborach, a podczas swoich nielicznych, wystąpień w senacie ani razu nie poruszyła tematu województwa podlaskiego, tylko zawsze temat Stanów Zjednoczonych. Nasuwa się więc pytanie czy jest senatorem województwa podlaskiego czy senatorem Ameryki? Ma ona dwa obywatelstwa, więc może powinna startować tam w wyborach, bo miałaby i większe środki do wydania, i więcej by zarabiała – mówi Stefan Krajewski, szef Ludowców w Podlaskiem.
PSL zwraca uwagę, że senator Anders o wiele częściej bywała w Stanach Zjednoczonych niż w okręgu, w którym ją wybrano.
- Trzeba poinformować społeczeństwo, że tak się kończy wybieranie kandydata przyniesionego w teczce, który nie ma tak naprawdę nic wspólnego z regionem. Nawet porównując z dwoma innymi senatorami PiS – Janem Dobrzyńskim i Tadeuszem Romańczukiem, widać że oni się angażują, poruszają ważne dla regionu kwestię, spotykają się z mieszkańcami, bo nie chodzi o to, żeby założyć biuro, w którym będzie tylko siedział pracownik, albo w ogóle tam nikogo będzie – zwraca uwagę Krajewski.
Pensja posła zależna od wzrostu gospodarczego
Informacja o przekazaniu ministerialnych premii nie była jedyną, która padała ze strony prezesa PiS-u. Rząd ma pójść dalej i przedstawić projekty ustaw o obniżeniu pensji nie tylko parlamentarzystom, ale także samorządowcom. Przedstawiciele sejmu i senatu mieliby zarabiać o 20% mniej (dzisiaj ok. 9,9 tys. brutto). Zdania wśród podlaskich polityków, co do takiego rozwiązania są podzielone.
- Wielokrotnie słyszałem opinię, że w polityce powinni być tylko ludzie zamożni, ponieważ ludzie młodzi, na dorobku, idą tam dla pieniędzy. Ja się cieszę, że pojawi się możliwość obniżenia pensji politykom i zamierzam ją poprzeć, żeby pokazać, że ludzie, który nie wywodzą się z bogatych domów nie idą do polityki dla pieniędzy – deklaruje poseł Adam Andruszkiewicz (Wolni i Solidarni).
Jego zdaniem, obniżka pensji spowoduje zwiększenie zaufania społeczeństwa dla klasy politycznej i będzie weryfikacją, kto tak naprawdę chce pracować z pobudek ideowych, a kto dla pieniędzy. Zastrzega jednak, że dobrym pomysłem byłoby uzależnienie wysokości pensji polityków od wzrostu płac w państwie.
- Obniżmy teraz wynagrodzenia zasadnicze i przygotujmy projekt ustawy, który zakłada, że jeśli będziemy myśleć o podwyżkach, to niech będą adekwatne do wzrostu średniej krajowej – proponuje.
Kto zasługuje na więcej
W niektórych kwestiach chce iść nawet dalej i sugeruje, że powinny zostać ograniczone środki na prowadzenie biur poselskich. Nie wszyscy jednak podzielają zdanie posła Andruszkiewicza.
- Kaczyński chce rozmyć odpowiedzialność i zamierza ukarać za grzechy ministrów zarówno parlamentarzystów, jak i wielką grupę jaką są samorządowcy – ocenia Tyszkiewicz.
Z kolei Stefan Krajewski, pełniący funkcję członka zarządu województwa podlaskiego, uważa że nie można w jednym szeregu stawiać parlamentarzystów i samorządowców.
- Nie można porównywać pracy posła i samorządowca. Członkowie samorządów codziennie są w urzędzie, w ternie, codziennie pracują. Ponoszą także o wiele większą odpowiedzialność, ponieważ nadzorują wiele inwestycji i zadań. Zgadzam się jednak, że płaca powinna być adekwatna do wykonywanej pracy. Tak jak w firmach – jeśli jest dobrze zarządzana i są dobre wyniki, to płaca powinna być zgodna z efektami - mówi Krajewski.
Poseł Andruszkiewicz zwraca uwagę jednak nie na samych samorządowców, a na zarządzających spółkami komunalnymi, którzy jego zdaniem zarabiają zdecydowanie za dużo.
- Pensję są zbyt wysokie w wielu sektorach. W wielu miastach powiatowych dochodzi do sytuacji, gdzie np. prezesi spółdzielni mieszkaniowych zarabiają kwoty rzędu kilkunastu tysięcy złotych, a przedstawiciele spółek miejskich po 25 tys. zł. To jest sytuacja niedopuszczalna – podnosi poseł.
Szczegóły proponowanych zmian poznamy dopiero za jakiś czas, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dyskusja o pensjach jest doskonałym tematem przed zbliżającym się maratonem wyborczym, który rozpocznie się jesienią tego roku.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl