Od 4 maja rozpoczęto drugi etap luzowania rządowych obostrzeń w związku z pandemią koronawirusa. Fizjoterapeuci wrócili do pracy.
Jednak polska fizjoterapia staje przed ogromnym wyzwaniem. Pandemia COVID-19 trwa, a jej skutki będą nam towarzyszyły przez najbliższe miesiące, a być może i lata. Jak podaje Krajowa Izba Fizjoterapeutów, część zakażonych pacjentów wymaga hospitalizacji i tlenoterapii, jest unieruchomiona i pozostaje w łóżkach. Konsekwencje dla organizmu są dramatyczne: od zaburzeń czynności płuc, przez zaniki mięśniowe, aż po upośledzenie połykania i zaburzenia poznawcze. Potrzeba fizjoterapii staje się bezdyskusyjna. Potrzeba ta jest tym większa, że dziesiątki zakażonych to osoby w podeszłym wieku, chorujące już wcześniej.
Gabinety fizjoterapii zostały otwarte, ale przy ograniczeniu zabiegów i terapii indywidualnej. Wciąż należy przestrzegać określonych rygorów sanitarnych, dezynfekować pomieszczenia i sprzęt po każdym pacjencie, stosować środki ochrony osobistej, a wizyty umawiać w odstępach czasu.
Całkowite odmrożenie gospodarki i życia codziennego Polaków zależy od rozwoju epidemii w kraju.
- Stale obserwujemy sytuację epidemiczną, analizujemy dynamikę przyrostu zachorowań, a także monitorujemy wydolność służby zdrowia. Na tej podstawie podejmujemy decyzję - mówią przedstawiciele rządu.
Z rehabilitacji mogą skorzystać pacjenci ze skierowaniem od lekarza, jak i ci, którzy chcą to zrobić na zasadach komercyjnych. Jednak nadal niedostępnych będzie większość zabiegów fizykoterapeutycznych, m.in. ultradźwięki, prądo- i światłolecznictwo, pole magnetyczne, hydroterapia. Zabiegi te wymagają bezpośredniego kontaktu z pacjentem, a sterylizacja urządzeń jest bardzo skomplikowana i trudna do wykonania po każdym pacjencie lub wykonuje się ją dla kilku pacjentów równocześnie.
Nadal zamknięte do odwołania zostają salony masażu.
24@bialystokonline.pl