Poprzednia kolejka Topligi przebiegła odmiennie dla sobotnich oponentów. Lowlanders, dzięki rozgromieniu Steelers aż 46:0, wzmocnili morale i na półmetku sezonu zasadniczego z większą pewnością siebie patrzą na kolejnych rywali.
- Po nieudanym występie z Panthers i równą w zasadzie walką z Warsaw Eagles, a także biorąc pod uwagę wynik ostatniego starcia wrocławian z Seahawks, jesteśmy pełni nadziei. Wierzymy, że możemy powalczyć z najlepszymi w kraju. Oczywiście mamy świadomość, że Gdynia to bez wątpienia silny i wszechstronny zespół, a każda z drużyn może mieć lepsze i gorsze dni. Pojedynek z nimi na pewno nie będzie należał do łatwych, jednak jesteśmy gotowi na to starcie – stwierdza Rafał Bierć, prezes Lowlanders.
Z kolei zwycięstwo nad Lowlanders jest Jastrzębiom absolutnie niezbędne, aby po niefortunnym występie przeciwko wrocławianom odbudować się i zatrzeć nienajlepsze wrażenie. Czy pokonanie walecznego beniaminka na jego własnym terenie będzie trudnym zadaniem? Wygląda na to, że gdyński sztab szkoleniowy jest o wynik raczej spokojny.
- Lowlanders to drużyna biegająca, a jak pokazał nasz ostatni mecz - przeciwko biegom nieźle sobie radzimy, nawet z Panthers. Żeby wygrać z Seahawks, trzeba także dobrze podawać. Na razie białostoczanom słabo wychodzi ten element, ale jeśli go poprawią, będą jeszcze bardziej niebezpieczni. Podchodzimy zatem do rywala z pełnym szacunkiem – kwituje Cetnerowski.
Statystyki spotkań sobotnich adwersarzy jasno wyznaczają faworyta i są nim bezapelacyjnie Seahawks. Gdynianie zwyciężyli w dwóch oficjalnych meczach - 26:6 w 2009 roku oraz 68:0 w 2011 roku. Ale to nie statystyki wygrywają mecze… Jedno jest pewne już dziś – zwycięzcą w sobotnim pojedynku w Białymstoku będą Black and Yellow.
blazej.o@bialystokonline.pl