"Klepsydra", bo o tym spektaklu piszę, to kameralny projekt katowickiego Teatru A Part. Grupę znają wszyscy stali bywalcy majowych Dni Sztuki Współczesnej. Teatr prezentował trzy egzystencjalne spektakle plenerowe. Tym razem odwiedził nasze miasto w środku srogiej zimy. W czwartek, 28 stycznia w Centrum im. Ludwika Zamenhofa przedstawił monodram Moniki Wachowicz.
Historia utraty
To opowieść o przemijaniu, czasie, wszechogarniającej pustce po stracie bliskiej osoby, samotności, bezradności. Aktorka męskie części garderoby układa na podłodze. To symbol kogoś, kto odszedł. Z upływem czasu pozbywa się reszty garderoby. Zdejmuje kolejne powłoki, by pokazać się nago. Odzierając się z ubrań powoli umiera. Nie potrafi pogodzić się z odejściem ukochanego. Wraz z jego stratą straciła cząstkę siebie. Miota się na scenie. Wszystko w rytm niezwykłej muzyki Archive i jazzowych improwizacji Keitha Jarretta. Wypowiada też fragment wiersza Ryszarda Krynickiego "Kobieta trzydziestoletnia", wyznanie osoby cierpiącej.
To spektakl zbudowany na ruchach. Liczy się tu każdy gest, każdy wyraz twarzy. Kostiumy i dekoracje są ograniczone do minimum. A nagość? Nie jest kontrowersyjna. Aktorka bowiem nie prowokuje, ale z przejęciem odgrywa dramat opuszczonej kobiety.
Ciało jest narzędziem
Widzowie obejrzeli spektakl w wielkim skupieniu. Po burzy oklasków mieli szansę porozmawiać z aktorką i reżyserem Marcinem Herichem o przekraczaniu granic w sztuce. - Nasz spektakl nigdzie nie wzbudził większych kontrowersji. Ciało traktujemy jako narzędzie pracy - wyjaśniał reżyser. - O czym jest ten spektakl? - usiłował uzyskać jednoznaczną odpowiedź jeden z widzów. Reżyser odpowiadał: - Robimy teatr o rzeczach, o których nie można opowiedzieć. Opowiadamy o emocjach. Przez formę staramy się uciec od banału. Czy nam się udaje? O tym decydują widzowie.
Monika Wachowicz przyznała, że ważna była dla niej praca razem z Marcinem nad czymś intymnym. - W ten sposób opowiadamy o tym, co jest dla nas ważne i dzielimy się tym z innymi ludźmi.
- Ja przeżyłam ten spektakl każdą cząstką ciała - mówiła jedna z pań, która przyjechała ze znajomym specjalnie aż z Augustowa. - To niezwykła sztuka wywołać takie emocje.
Teatr głęboko egzystencjalny
Twórcy opowiedzieli też, jak spektakl powstawał. Zaczynali od improwizacji bez narzucania sobie konkretnego tematu. Dla Moniki szalenie inspirująca była muzyka. Sięgała też do historii z dzieciństwa, ze snów. Scenariusz powstawał w czasie pracy. Premiera odbyła się w 2007 r. Później spektakl grany był nie tylko w kraju, ale też za granicą, m.in. w Rumunii, Egipcie i Niemczech. - Za każdym razem jest inaczej. Są inni widzowie, inne miejsce, ja jestem inna - mówi Monika Wachowicz. Pomaga jej energia, którą dostaje od ludzi.
Kontynuacją "Klepsydry" jest "Kołyska". - To rzecz o starości, gra w nim inna aktorka - mówi Marcin Herich. I dodaje: - Opowiadamy o kondycji ludzkiej, o ciemnej ścieżce, którą człowiek podąża. Nasz teatr jest głęboko egzystencjalny, heideggerowski.
Nie ukrywa, że nieustannie fascynują go kobiety. W kolejnym projekcie solowym, nad którym rozpoczęli pracę, poruszą temat szekspirowskiej Ofelii. Zainteresowała ich tragedia niewinności.