Z jednej strony:
22 grudnia. Trzy dni do Świąt. Rodzinnych, spokojnych, najcieplejszych w roku - choć w zimie. Szkoły nie pracują, więc nauczyciele korzystają ogarniając przedświąteczne zakupy. Pakując tony mięsa i pomarańczy, zrelaksowana nauczycielka zerka na panią z Biedronki, której wyraźnie nie służy jedenasta godzina pracy na kasie. Zwłaszcza przed świętami.
Nauczyciele ciężko pracują, tyle poświęcają, ich czas pracy jest właściwie nielimitowany. Zasługują więc na każdą minutę wolnego, jaką gwarantuje im Konstytucja, Karta Nauczyciela, Rycerski Kodeks Honorowy czy co tam jeszcze... Należy się - i tyle.
A kogo obchodzi, że w te pracujące dni przed Świętami, kiedy brać pedagogiczna odpoczywa - w domu zostaje dzielny Konradek - uczeń klasy trzeciej, uczeń tamtej nauczycielki, synek tamtej kasjerki. Siedzi sam, samiutki, w pustym mieszkaniu, słysząc tylko echo kroków na klatce schodowej. Siedzą tak wszyscy uczniowie tych wszystkich nauczycieli - tych, którym się należy.
Bigos się zrobił ostatnio z tymi nauczycielami. Zaczęło się od sześciolatków, potem przeszło na przywileje nauczycieli, kończy się na tym, że wszyscy są niezadowoleni ze wszystkiego. Ja uważam tak: dzieciom się należy dzieciństwo i przyjazna szkoła. Nauczycielom - dobre warunki i tyle wolnego, żeby zrekompensować trud psychiczny i fizyczny. A Ministerstwu Edukacji należy się... chyba też trochę wolnego...
Z drugiej strony:
Jeżeli na tapecie mamy etos pracy nauczyciela, jego trud, który powinien być sprawiedliwie nagradzany i doceniany, chciałbym poruszyć zwłaszcza ową kwestię sprawiedliwości. Nauczyciel pracuje niby kilkanaście godzin w tygodniu. Nie znam takiego nauczyciela.
Ci, których znam, po lekcjach prowadzą koła zainteresowań, Comeniusy albo inne projekty, przygotowują jasełka, przedstawienia, festiwale i konkursy dla uczniów. Po powrocie z tych wszystkich zajęć siadają do sprawdzania zeszytów i klasówek. Orka, mówię wam! Orka. I dlatego, jak wolne - to wolne. Ma być i tyle. Wakacje, ferie, inne dni - inaczej zwariują.
Jedno ale. Jeżeli Pani Sklepowa odbiera zasłużony urlop, nikt nie ma jej tego za złe. Prawda? Prawda. Tylko, że Panią Sklepową na czas urlopu zastępuje inna Pani Sklepowa. Żadna karta ani kodeks nie gwarantuje tym paniom, że mogą zamknąć sklep i wio - na Seszele.
Przedstawiciel Handlowy od ciastek nie tylko sprzedaje ciastka. Musi je w sklepach układać, sprawdzać daty ważności, wymieniać, pić kawkę z panią kierowniczką sklepu. A po godzinach, jak wróci do domu, siada do komputera i robi raporty. O urlopie - zapomnij.
I w czym Wy - nauczyciele - jesteście lepsi? Od takiego przedstawiciela, od takiej kasjerki, od pracownika banku albo dziennikarza? Wszyscy pracujemy za dużo, wszyscy jesteśmy zmęczeni i mamy za mało wolnego. Zostajemy po godzinach, pracujemy w domu. Wszyscy jesteśmy nauczycielami.
24@bialystokonline.pl