No to zaczęło się. "Last Christmas" grali już gdzieś we wrześniu, w październiku pierwsze lampki pojawiły się w galeriach, listopad zaskoczył nas promocjami na bożonarodzeniowe ciasta i potrawy z ryb – a grudzień rozpoczął się dla odmiany wizytą św. Mikołaja. W taki oto sposób, świecka tradycja obchodzenia Bożego Narodzenia od wakacji aż do końca roku, została zachowana.
Z czym się kojarzą święta? Nie, nie – wcale nie z kolędą, opłatkem czy siankiem pod obrusem. Z prezentami, oczywiście. Właśnie zaczął się sezon. Na drony z logo Star Wars, zjadliwe klocki w kształcie Minionków, szachy z figurkami z Frozen. Można wybierać, przebierać, wybrzydzać – każda pozycja z listu do Świętego Mikołaja jest do zrealizowania. Sky is the limit.
No i zaczęły się też, niestety, kolejki w bankach i innych takich. Po kredyty, pożyczki – i inne takie. Na szachy czy klocki pięćset plus może wystarczy – ale już dron albo xbox sam się nie sfinansuje przecież. Tak więc rozpoczyna się, wraz z wizytą Mikołaja, sezon na "święta które będziesz spłacać przez cały rok następny". Smutne to – ale czyż nie prawdziwe?
Z drugiej strony:
Nieładnie komuś zaglądać do kieszeni i portfela, oj nieładnie. Można psioczyć na takie czasy, w których rzecz materialna wyżej ceniona jest niż bliskość i rodzinna atmosfera. Ale tak już jest. I wcale nie od wczoraj i nie od przedwczoraj – można było przywyknąć, zamiast co roku tak samo się dziwić. Że ludzie chcą mieć radość z dawania. Dawania prezentów, dawania radości dzieciakom i innym najbliższym. Co komu do tego?
Jak ktoś ma życzenie się zapożyczyć na poczet tych kilku dni w roku, jego rzecz. Jak ktoś chce akurat wtedy kupić kilka rzeczy, na które w inne dni w roku sobie i dzieciom żałuje – jaki problem? Tak było, jest i będzie, niestety. I nie znajdzie się chyba śmiałek który zdołałby zatrzymać ten materialistyczny przemysł najpiękniejszych świąt w roku.
A poza wszystkim – jak sobie w marcu czy czerwcu kupujesz telewizor na raty to jest okej, a jak robisz to samo w grudniu – to nie? Jak bierzesz kredyt na samochód którego za gotówkę sobie nie kupisz, to w porządku – ale dziecku na klocki kredytu wziąć nie wolno? Jakże jesteśmy niesprawiedliwi, co?
A Wy? Zapożyczacie się – czy wydajecie tyle ile w kieszeni?
24@bialystokonline.pl