Od kilku lat w Białymstoku rozwija się potajemnie niewielka subkultura. W cieniu ogromnych transparentów zachęcających do biegania, w miejscach, których na ogół nie odwiedza w zimie przeciętny śmiertelnik, odbywają się już od jesieni obrzędy zanurzenia. W rzece, jeziorze, w zalewie – wszędzie tam, gdzie zimna woda. Jeżeli zobaczysz półnagiego dorosłego człowieka zanurzającego się w wodzie w zimie – będzie to z pewnością On. To Mors.
Morsowanie z roku na rok zdobywa w Białymstoku coraz większą popularność, choć nadal postrzegane jest jako unikalne hobby dla tych, co nie do końca mają wszystko w porządku. No bo czy świadoma i dobrowolna kąpiel nago w przeręblu przy temperaturze powietrza minus dziesięć nie jest lekkim szaleństwem? Czy ktoś przy zdrowych zmysłach rozbiera się w zimie i na golasa biegnie pochlapać się w lodowatych odmętach wasilkowskiego zalewu?
Na samą myśl o ekstremalnych doznaniach człowiek odruchowo włącza wodę na herbatę. To nie może być fajne, to nie może być przyjemne – ani zdrowe.
Z drugiej strony:
A jednak. Okazuje się, że są w Białymstoku ludzie, dla których morsowanie jest fajne i jest przyjemne. Bo że jest zdrowe, udowodniono już dawno. Więcej – dobroczynne działanie ekstremalnych temperatur doceniają coraz liczniejsze rzesze Podlasian. Oj, może się okazać, że biegające miasto zamieni się już niedługo w miasto morsujące.
I tłumy mieszkańców, zamiast ustawiać się na starcie biegowej trasy, będą masowo rozbierać się nad zalewem w Dojlidach albo na plaży w Jurowcach – jak tylko temperatury spadną poniżej zera. Zamiast zostawiać płuca na trasach maratonów, będziemy po pas w lodowatej wodzie toczyć wesołe rozmowy o tym, jak to kiedyś dla zdrowia trzeba było się strasznie zmęczyć.
Chyba że biegające lobby nie da za wygraną i będziemy truchtać po wodzie. I trasy wielkich imprez biegowych będzie wyznaczać rozlewisko Dolistówki albo Białki – naszych narodowych rzek. Tylko co na to ortodoksyjne morsy, dla których przyjemność zamyka się w operacji: "zrobić przerębel, wleźć do wody, zmarznąć, wyjść"? Żywe negocjacje na pewno nas nie ominą. Całe szczęście, że zima przyjdzie dopiero po wyborach...
24@bialystokonline.pl