Święto flagi już za nami, ale wciąż słychać dumny trzepot biało – czerwonych symboli na naszych balkonach. Człowiek uczy się ponoć całe życie – w tym roku 2 maja przyniósł taką mądrość: jeżeli wywiesiłeś flagę na balkonie, ale nie zrobiłeś zdjęcia i nie wrzuciłeś go na portale społecznościowe – to flaga u Ciebie w ogóle nie wisi.
Od wczesnych godzin porannych aż do zmierzchu, tłumy internautów masowo zasilały serwery Facebooka barwami narodowymi. Szok.
Mało tego. Najciekawsze okazało się podglądanie sąsiadów i znajomych z bloku i osiedla – i dokumentowanie ich flag, i wrzucanie ich też do internetu. Polski Facebook z lotu ptaka musiał naprawdę imponująco wyglądać. Na ten jeden dzień, większość z nas porzuciła brzydki nawyk publikowania zdjęć swoich dzieci w śmiesznych sytuacjach, zdjęć z zeszłorocznych wakacji na Malediwach, a nawet selfie z przyjaciółką grzecznie zaczekało na swoją kolej. W sieci zagościły sztandary i zdjęcia z pochodu trzeciomajowego. Bo okazało się też, że jeśli byłeś na obchodach 227. rocznicy uchwalenia drugiej na świecie demokratycznej konstytucji, ale nie ma z tego relacji online – to wcale Cię tam nie było!
Z drugiej strony:
Wspaniały jest ten odruch patriotyczny. Bez ściemy i bez żartu. Flaga online czy offline to dowód na to, że wszystko jest odpowiednio poukładane w głowie, zwłaszcza w miejscu przeznaczonym na wartości. I nie ma się z czego nabijać – skoro wrzucamy na co dzień swoje psy, koty, ulubioną zupę czy nowy rower Maciusia, to tym bardziej trzeba pochwalić się powiewającym nad domem proporcem.
Wspaniały jest ten odruch. Jedno tylko zastanawia. Skąd tyle ciepłych uczuć do ojczyzny, którą większość z nas na co dzień chce okantować – unikając podatków, jeżdżąc na gapę, nie głosując w wyborach, niszcząc lasy, wyrzucając śmieci na chodnik, paląc łąki czy kupując ruskie fajki. Niech Dzień Flagi będzie codziennie, w każdym z nas.
Wzniosłe gesty wrzucajmy na Facebook, ale w realu też nie dawajmy plamy. Będzie jeszcze fajniej. Dobrego tygodnia!
24@bialystokonline.pl