Wspaniale, że są święta. Spotykamy się w gronie najbliższych, czujemy, jak z minuty na minutę odbudowujemy tę więź, zaniedbywaną w codziennym zgiełku. Ta atmosfera, ten duch Bożego Narodzenia unosi się wokół... dopóki ktoś nie poruszy Tematu. I całą magię świąt szlag trafia. Zaczyna się wojna. Dyskusja, awantura, argumenty, inwektywy, chaos, chaos, chaos...
Standardowo wszyscy się znamy na polityce, więc ten temat zawsze musi pojawić się przy karpiu i barszczu. A temat wdzięczny, bo nawet Białystok silnie podzielony ostatnio w tym zakresie. Ciotka usilnie próbuje więc łagodzić dyskusje, ale stryj Jakub (stronnik tych od "wspaniałej przemiany") już załapał bakcyla i wyciąga największe działa przeciwko dziadkowi Stefanowi – zwolennikowi tych, co "podpalają Polskę". Jeszcze przed świątecznym ciastem jedne pół stołu obrazi drugie ze trzy razy.
W ramach uspokojenia ktoś zaproponuje nieostrożnie rozmowę o sporcie. Albo o wychowaniu dzieci. Albo o pieniądzach. I jazda zaczyna się na nowo. Bo Jaga jednemu się podoba, a drugi oczekuje jeszcze więcej. Bo "za naszych czasów dawało się klapsa i był spokój". Bo są tematy, które po prostu muszą skończyć się tradycyjną świąteczną awanturą. No, chyba że ktoś zgrabnie wskoczy na choroby. Ten temat zawsze jednoczy – bo narzekać to my akurat lubimy wspólnie...
Z drugiej strony:
Nie umiemy rozmawiać – to fakt. Wymądrzamy się – prawda. Szczególnie my tu, na Podlasiu, jesteśmy wybitnymi specjalistami od wszystkich dziedzin życia i wszystko wiemy najlepiej. A jak okazuje się, że stryj albo wujenka też wiedzą najlepiej – następuje naturalne starcie i choć poziom tego dyskursu, motywowany serwowanymi z pewnością trunkami, pozostawia wiele do życzenia – bardzo dobrze, że tak jest.
Po pierwsze, bez tych rodzinnych awantur o politykę, sport czy służbę zdrowia, byłoby niesamowicie nudno przy świątecznym stole. Dobrze dobrany temat zagorzałej dyskusji załatwia towarzysko całe popołudnie, dlatego stryjenka ze stryjkiem, nakrywając do stołu, zawczasu ustalają między sobą, czy dziś rodzinna awantura zacznie się od marszu KOD czy lepiej podrzucić coś o wychowaniu dzieci.
Całe szczęście, że wszyscy podświadomie czujemy pewien dystans do tego, co usłyszymy i powiemy zagryzając łazanki rybą po grecku. Wiadomo, że słowa wypowiadane przy bożonarodzeniowym stole zawsze będą tylko formą luźnej interakcji i nikt nie ma zamiaru nikogo naprawdę obrazić. To taki nasz "sport" świąteczny. Takie hobby. Także – bawmy się wszyscy świetnie w ten wyjątkowy czas, a argumenty nielubianego kuzyna przyjmijmy z przymrużeniem oka. Wesołych!
24@bialystokonline.pl