Końcówka września. Piękna polska jesień. Słoneczne dni nastrajają pozytywnie i wydzielające się endorfiny pobudzają do działania...
W jeden z takich właśnie dni, jeden z radnych został zwyzywany przez burmistrza – wszak jest kampania i wszystkim puszczają nerwy, no nie? Przecież nawet najbardziej elegancki gentelman nie uniknie czasem delikatnej emanacji emocji, prawda? Ano, chyba jednak nie. Telewizyjne tak zwane taśmy prawdy, w połączeniu z tą sensacyjną historią z magistratu w Choroszczy, niosą brutalną prawdę: politycy przeklinają!
To mało powiedziane. Klną jak szewcy. W pięknych gabinetach, doskonałych garniturach, podejmując kluczowe decyzje na rzecz gminy, powiatu, województwa – rzucają mięsem jak stukilowy rzeźnik wieprzem w monieckiej masarni. Wygląda na to, że dyplomatyczne i okrągłe wypowiedzi zarezerwowane są dla publicznych wystąpień, zaś w zaciszu urzędowych gabinetów nikt nie martwi się o kulturę języka.
Przecież gdyby było inaczej, tak często nie słyszelibyśmy sensacyjnych nagrań albo awantur politycznych z brzydkim słowem w tle. A przecież to elita, wybrańcy narodu. To chyba nie powinni, no nie?
Z drugiej strony:
O Matko! Polityk to też człowiek! Ta niesamowita i niewiarygodna prawda wylazła nagle z telewizora i innych mediów i bije po oczach niczego nie spodziewający się tłum. Radny, burmistrz i marszałek znają brzydkie słowa. I bezwzględnie ich używają, ku obrzydzeniu nas – którzy przecież nigdy i w ogóle i w żadnym wypadku. Okazało się, że politycy mówią tak, jak każdy z nas, bez obłudnej pruderii i wstydliwości.
Przecież te osoby, które pełnią dziś funkcje publiczne, jeszcze miesiąc rok, kadencję temu były naszymi kolegami ze szkoły, ze studiów, z podwórka. Ściągały na klasówkach, faulowały na boisku, siarczyście przeklinały jak wszyscy. To nie są "nieludzie" – tak jak my jedzą, trawią, oddychają. Miewają niestrawność i gorsze dni. I potrafią nieźle rugnąć, jak się okazuje.
Na pewno muszą być wybitnie inteligentni. Żeby połapać się, kiedy trzeba mówić ładnie i dźwięcznie, a kiedy można sobie pozwolić na egzotyczną wiązankę rodem z hip-hopowych kawałków. To, że dla niektórych jest szokiem że polityk przeklina, świadczy chyba tylko o poziomie takiego wyborcy.
Tak czy inaczej, sąd uznał że nie wolno mówić brzydko – choroszczański radny wygrał proces w trybie wyborczym i kazał za bluzganie, kurna chata, przeprosić.
24@bialystokonline.pl