Ze względu na trudne warunki pogodowe, poniedziałkowa uroczystość odbyła się wewnątrz Kapitolu - w sali rotundowej Kongresu Stanów Zjednoczonych. Oprócz licznej rodziny Donalda Trumpa, wśród zaproszonych na ceremonię gości rzucała się w oczy obecność czołowych postaci biznesu. W Waszyngtonie pojawili się tego dnia m.in. założyciel Facebooka Mark Zuckerberg, właściciel Amazon Jeff Bezos czy wspierający aktywnie Trumpa w Kampanii Elon Musk.
Nie zabrakło również byłych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, Barack Obama pojawił się bez żony Michelle. Chociaż powód nie został oficjalnie podany, dla wielu osób było jasne, że kobieta wyraziła w ten sposób swoją niechęć do 47. prezydenta USA.
Po złożeniu uroczystej przysięgi, prezydent - zgodnie z tradycją - wygłosił przemówienie inauguracyjne. Prezydent odnosił się do zamachu na jego życie, który miał miejsce w kampanii i podkreślał, że nadchodzi złota era Ameryki. Podczas przemowy nie pozostawiał wątpliwości - dobro Stanów Zjednoczonych będzie dla niego na pierwszym miejscu.
- Nasza suwerenność będzie odzyskana, nasze bezpieczeństwo przywrócone, szale sprawiedliwości zostaną znów wyrównane, niesprawiedliwe wykorzystywanie Departamentu Sprawiedliwości jako broni dobiegnie końca. Naszym najwyższym priorytetem będzie stworzenie kraju, który będzie dumny, będzie żyć w dobrobycie i wolności. Ameryka wkrótce stanie się większa, silniejsza i o wiele bardziej wyjątkowa niż kiedykolwiek wcześniej - mówił.
Uwagę wielu osób zwrócił moment, gdy Trump powiedział: Będziemy mierzyć nasz sukces nie tylko miarą bitew, które wygramy, ale również miarą wojen, które zakończymy, a - co najważniejsze - wojen, w które się nie zaangażujemy. Eksperci nie mają wątpliwości, że te słowa dotyczyły m.in. wojny w Ukrainie.
24@bialystokonline.pl
