Kilkoro działaczy podlaskiej młodzieżówki Nowoczesnej Ryszarda Petru przypomniało w piątek (1.04) sprawę wymiany załogi w słynnych polskich stadninach koni. Zadecydował o tym minister z Podlasia Krzysztof Jurgiel, a wpływ miał mieć na niego senator z Białegostoku, prywatnie hodowca koni, Jan Dobrzyński.
- Chcielibyśmy pokazać, że ta zmiana nie była dobrą zmianą, ponieważ zostały pozbawione pracy osoby, które były doświadczone, które były cenione i po prostu były fachowcami, a zostały zastąpione pasjonatami koni - mówi koordynator podlaskich struktur młodzieżówki Nowoczesnej Sebastian Czerepuszko.
Jako rażący przykład przytoczył wypowiedź nowego prezesa stadniny w Janowie Podlaskim Marka Skomorowskiego: "Widzę, że będzie to moja pasja życiowa. Wcześniej też bardzo uwielbiałem konie, ale nie miałem tak bliskiej styczności z nimi."
Nowoczesna przypominała też sprawę "podrasowanego" życiorysu członka zarządu hodowli koni arabskich Mateusza Jaworskiego, który chwali się doświadczeniem w zarządzaniu stadninami.
- Nie ma to pokrycia w rzeczywistości, ponieważ żaden z właścicieli tych stadnin nie jest w stanie potwierdzić rzeczywistego powołania tego pana i tego, czym się on tak naprawdę zajmował. Pracował na stanowiskach typu stajenny czy sekretarz - twierdzi koordynatorka klubu białostockiego Nowoczesnej Daria Bojko.
- Już dawno wiadomo, że pan senator Jan Dobrzyński był w konflikcie z dotychczasowymi władzami stajni. Chcemy wiedzieć, czy teraz będziemy sprawy prywatne rozwiązywać na tle spraw politycznych - dodawał Czerepuszko.
Dlatego też Nowoczesna do biura parlamentarnego podlaskiego PiS-u przyniosła rżącego konia. Na biegunach, z marchewką, o imieniu "Pisior".
- Chcielibyśmy, żeby zaopiekowali się tym koniem a nie doprowadzali do radykalnych, złych zmian, których dokonują - tłumaczył Sebastian Czerepuszko.
Nietypowego prezentu prominentni działacze PiS-u jednak nie odebrali - przebywają w Warszawie. Przyjął go natomiast Marcin Kamieński, dyrektor biura. Akcji nie komentował, rozdał za to dziennikarzom datowany na 4 marca pokontrolny raport CBA ze stadniny koni w Janowie.
CBA ma zastrzeżenia co do organizacji aukcji arabów. Zadanie to od wielu lat było powierzane jednej firmie, która rokrocznie zarabiała na tym kwoty rzędu 2 mln zł. Śledczy twierdzą, że właściciel firmy Polturf ma powiązania z pracownikiem zespołu nadzoru właścicielskiego Agencji Nieruchomości Rolnych.
Zobacz też:
Odwołanie szefów największych polskich stadnin to zemsta senatora z Białegostoku
ewelina.s@bialystokonline.pl