- Białystok posiada zarejestrowanych i przyłapanych na gorącym uczynku sto kilka prostytutek zawodowych, które utrzymują się wyłącznie z tego procederu. Plus dwa razy tyle prostytutek dorabiających, tj. mających swój zawód i trudniących się nierządem w wolne od pracy chwile. Oprócz tego są jeszcze całe kadry kobiet, które uprawiają nierząd za pieniądze, lecz którym dotychczas udaje się jeszcze wymykać spod badawczego oka wywiadowców obyczajowych – informował redaktor Wiktor Okulicki w latach 20. XX wieku.
Nierząd uprawiany był niemal wszędzie - w gabinetach restauracyjnych, w piwiarniach, w niektórych hotelach, w prywatnych mieszkaniach u nierządnic, a w porze letniej często na łonie przyrody. W latach 20. prawdopodobnie nie istniały tu "oficjalne" domy publiczne. Ale kiedy tylko bezrobocie w mieście zwiększało się, równocześnie i liczba prostytutek rosła.
Walka z nierządem w naszym mieście polegała na przymusowym leczeniu zarażonych kobiet w szpitalu zamkniętym i niezupełnie przymusowym leczeniu tamże mężczyzn. Akcja śledcza i walka spoczywała w rękach lekarza sanitarno-obyczajowego, mającego do pomocy kilka osób personelu urzędniczego. Także władze sanitarno-obyczajowe czyniły różne udogodnienia, by dziewczyny upadłe mogły wrócić na drogę uczciwą. Udogodnień tych było kilka: wyjście za mąż, współżycie z jednym mężczyzną, nieuprawianie w ciągu dłuższego czasu nierządu i oddanie się zarobkowej pracy na utrzymanie.
Mimo wszystko, jak podkreślali białostoccy dziennikarze, walka z nierządem miała swoje defekty, nad którymi tutejsze władze nieustannie musiały pracować.
24@bialystokonline.pl