Białystok roił się także od przemysłowców, trudniących się sprzedażą spod fartuszka spirytusu rozrobionego z wodą - fakt ten, niemal przed wiekiem, oburzał tutejszych dziennikarzy. Wzburzenie powodował także popularny lokal białostockiej komendy BOSO, który urządzał dość głośne, zakrapiane alkoholem imprezy.
Skandaliczne dancingi
Organizowane w 1928 roku prawie co sobotę dancingi ciągnęły do siebie rozmaite miejscowe szumowiny ze wszystkich krańców miasta. Zabawy te, jak opisywały lokalne gazety z tamtych lat, można było nazywać wielkim zlotem hołoty białostockiej, zbiegowiskiem opryszków, prostytutek i różnego elementu spod ciemnej gwiazdy.
W tym wykwintno-kryminalnym towarzystwie znaleźć można było również uczennice szkół miejscowych, co - zdaniem dziennikarzy - było niedopuszczalne. Zlatująca się na te zabawy złota młodzież, rozmaite niewiasty o zawodzie poziomym, opryszki i inne ptactwo nocne naprzód mocno gazowało się w bufecie, a później zaczynało tańczyć i skakać, niby jędze i diabelstwo na Łysej Górze. Podczas podrygów tanecznych na każdym kroku dochodziło do awantur, skandali i bijatyk. Zakątki klubu BOSO bywały świadkami skandalicznych pantomim. Moralne zepsucie nie przeszkadzało jednak niektórym członkom komendy BOSO, do ich kasy co tydzień spływały pokaźne sumki z organizacji dancingów.
24@bialystokonline.pl