Skoro tylko skończyły się zajęcia szkolne – poczęła prosić rodziców o pieniądze na kupno pary łyżew i kostiumu. Wyjednawszy od rodziców kilkadziesiąt złotych, zwróciła się z tą samą prośbą do jednego i drugiego wujaszka. Usiłowania te dały nadzwyczajny wynik, zdołała bowiem zebrać kilkaset złotych. W niedzielę rano, jak poinformowała rodziców, miała nabyć wymarzone łyżwy i kostium. Ku wielkiemu zdziwieniu rodziców ani na obiad, ani na kolację córeczka nie pokazała się. Zmartwieni rodzice zawiadomili o swojej trosce policję, ale poszukiwania na terenie Białegostoku nie dały żadnego rezultatu.
Filmowe marzenia uciekinierki
Równocześnie jeden z sąsiadów, dowiedziawszy się o zmartwieniu rodziców, pocieszył ich, że widział córeczkę w pociągu zdążającym do Warszawy. Strapiony ojciec zatelefonował do kuzynów w stolicy, by ich zawiadomić o nieszczęściu. Okazało się, że córeczka zatrzymała się właśnie u kuzynów, którym oświadczyła, że rzekomo została wysłana przez rodziców do szkoły filmowej. Uważała bowiem, że w "obecnych czasach" gimnazjum nic konkretnego dać nie może. Panienkę z aspiracjami filmowymi siłą sprowadzono do Białegostoku.
24@bialystokonline.pl