Zamknięci w getcie
Klimat przedwojennego Białegostoku da się jeszcze wyczuć, wystarczy wejść w ulice Waryńskiego, Częstochowską czy Przejazd... Mieszkający tu Żydzi, stanowiący przed wojną ok. 70% ludności Białegostoku zostali uwięzieni w getcie w 1941 roku - zamknięto w nim około 50 tysięcy osób.
Zakazano jego opuszczania pod groźbą śmierci. Śmiertelnie niebezpieczne było też udzielenie jakiejkolwiek pomocy uwięzionym. Porcje jedzenia były wydzielane (początkowo było to 0,5 kg, później 30 dag ). Aby zdobyć choć kawałek chleba, trzeba było pracować - jedynie Żydzi wykorzystywani do pracy w niemieckich zakładach (na terenie getta znajdowały się również tereny fabryczne) mogli liczyć na jedzenie. Uwięziona ludność zaczynała coraz częściej się buntować. Przy ulicy Kupieckiej rodzina Kuriańskich oblała Niemców wrzątkiem i wkrótce zginęła z ręki oprawców. Przy Ciepłej, Fryda Feld i Bluma Laks obrzuciły SS-manów granatami ręcznymi. Obie waleczne dziewczyny zginęły tuż po zamachu.
Oblanie żrącym kwasem
Dziś znana w centrum ulica nosi nazwę Icchoka Malmeda. Był on jednym z najbardziej znanych bohaterów getta, a niezwykle waleczną postawą wbił się w pamięć mieszkańców. W lutym 1943 roku żrącym kwasem oblał twarz SS-mana. Ten, oślepiony, strzelił, a kula trafiła jednak innego Niemca. Swój czyn Żyd przypłacił życiem - został powieszony przed budynkiem Judenratu (dziś ulica Malmeda 10). Gdy sznur jego szubienicy urwał się, ciało skazańca przeszyły serie karabinów maszynowych.
Akcja likwidacyjna Żydów w naszym mieście została przeprowadzona precyzyjnie - szacuje się, że spośród ok. 50 tysięcy mieszkańców getta wojnę przetrwało jedynie 260 osób.
24@bialystokonline.pl