Do kupca żydowskiego, Mojżesza Alberna z ul. Fabrycznej zgłosił się przed wojną pewien jegomość i poprosił o sukno na ubranie. Właściciel manufaktury, jako bogobojny żyd, odrzekł, że z powodu soboty nie może uwzględnić życzenia. Wówczas przybysz oświadczył, że jest prokuratorem rejonowego sądu wojskowego i że nie ma wolnego dnia prócz soboty.
Zaimponowało to niezmiernie kupcowi i postanowił on dla tak wysokiego urzędnika uczynić wyjątek. Gość wybrał sobie dwie sztuki i kiedy towar zapakowano, oświadczył, że nie ma pieniędzy lecz wystawi weksle, za które zapłaci ze swojej pensji. Przy podpisywaniu weksli rzekomy prokurator okazał legitymację na nazwisko Rembowski, nadmieniając, że jest on bratankiem wojewody białostockiego, inż. Rembowskiego. Poczciwy kupiec poczuł jeszcze większy zaszczyt i z należytym respektem przyjął weksle.
Policja namierza "prokuratora"
Po wyjściu wysokiego klienta, kupiec Alpern postanowił wykorzystać odpoczynek szabasowy dla małego spaceru i przy tej okazji zobaczyć, gdzie mieszka jego nowy klient i czy faktycznie, jak wspominał, buduje sobie duży dom przy Nowowarszawskiej. Ku wielkiemu przerażeniu białostockiego żyda, pod wskazanym adresem żaden Rembowski nie mieszkał, a na Nowowarszawskiej nikt nie budował nowego domu.
Policji udało się namierzyć fałszywego prokuratora, który nawet na komisariacie uparcie twierdził, że nazywa się Rembowski. Jak się później okazało, oszust ten grasował w mieście już od pewnego czasu i metodą "na prokuratora" wyłudzał drogie towary od łatwowiernych kupców. Istniały poszlaki, że oszust grasował też w innych miastach.
24@bialystokonline.pl
