W Białymstoku jest w sumie kilkadziesiąt miejsc, które ze względów historycznych należy otoczyć opieką. Największe z nich to nieczynne już nekropolie: przede wszystkim 10-hektarowy cmentarz żydowski przy ul. Wschodniej oraz cmentarz ewangelicko–augsburski przy ul. 42. Pułku Piechoty. Tam trzeba m.in. regularnie grabić liście, sprzątać śmieci i inne nieczystości, kosić i grabić trawy, prowadzić wycinkę samosiewów, czyścić pomniki i usuwać napisy, które ewentualnie pozostawiliby po sobie chuligani.
Pod opieką mają być też wszystkie miejsca pamięci. Wśród nich są m.in. mogiła przy ul. Zwycięstwa, pomnik upamiętniający 1920 rok, pomnik "Solidarności", kompleks Obrońców Białegostoku, kopiec papieski na Krywlanach, pomnik Sybiraków czy obelisk poświęcony gettu białostockiemu. Oprócz zajmowania się roślinnością posadzoną wokół, pomniki należy myć, poprawiać na nich inskrypcje i obok stawiać duży znicz w dniu 1 listopada.
Magistrat chce również, by dbano o tablice pamiątkowe wmurowane na budynkach, chociażby tę poświęconą Ryszardowi Kaczorowskiemu na dawnej szkole, do której uczęszczał. Oprócz tego 2 razy w tygodniu powinny być czyszczone z napisów, śniegu i lodu tablice informacyjne przy najważniejszych zabytkach.
Firmy, które przez najbliższe lata będą dbały o białostockie miejsca pamięci, magistrat wybierze w przetargu. W opublikowanym przez urząd ogłoszeniu o przetargu nie zabrakło jednak małych absurdów. Np. przy pomniku przy ul. Żabiej ma być posadzonych 55 kwiatów w dniu 16 sierpnia (do godziny 8 rano) każdego roku, tak jakby miał wyglądać "odświętnie" tylko na uroczystości, które odbywają tego dnia każdego roku. Natomiast na Wszystkich Świętych znicz ma stanąć nawet przy pomniku psa Kawelina w parku Planty.
ewelina.s@bialystokonline.pl