Pierwszy miód już zebrany
Z miejskich pasiek położonych na skwerze Janusza Smacznego nieopodal ul. Miłosza został zebrany pierwszym miód. W 2021 r. pierwsze zbiory odbyły się dopiero 14 czerwca, ponieważ maj był zimny. W tym roku pogoda bardziej dopisała.
Pierwszą ramkę z miodem wyjął osobiście prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który ma już pewne doświadczenie z pszczołami.
- Kiedyś mój wujek prowadził pasiekę i ja mu trochę pomagałem. W związku z czym, nie jest to dla mnie jakieś zaskoczenie, ale wiem, że była to ciężka praca. Dzisiaj to tylko taki pokaz, ale jeżeli ma się 30 uli i trzeba z każdego wybrać i wykręcić miód, a później nakarmić pszczoły to jest dosyć ciężka i odpowiedzialna praca - tłumaczył włodarz miasta.
W 2020 r. zebrano z miejskiej pasieki 98 kg miodu, w ubiegłym roku 150 kg, a w tym roku szacuje się, że będzie to powyżej 150 kg.
- Miód po odwirowaniu pakujemy w słoiczki o pojemności 200 g, które następnie są rozdawane gościom, mieszkańcom przy różnego rodzaju uroczystościach - dodał Tadeusz Truskolaski.
Pierwszy miód jest z kwiatów, które kwitły na początku maja. Po wyjęciu plastrów z ramek oraz usunięciu wosku, prezydent przy pomocy pszczelarza wirował miód w miodarce. Po kilku chwilach złota słodycz wypłynęła z urządzenia.
"Człowiek będzie żył dopóty, dopóki będą pszczoły"
Białostockimi miejskimi pasiekami opiekuje się doświadczony pszczelarz - Mikołaj Mak. Najlepszą porą na zbieranie miodu są godziny przedpołudniowe, kiedy większość pszczół zbieraczek jest poza ulem.
- Zima była dobra, nie było wahań temperatury w lutym, ocieplenia też nie było, a pszczołom to odpowiada. Teraz przyszła wiosna i jest ładnie - powiedział Mikołaj Mak.
Miód z pasiek jest zbierany 3-4 razy w roku.
- Wczoraj dotarła do nas bolesna wiadomość o zniszczeniu wielu uli w Pszczółkach pod Gdańskiem. Jest to ogromne barbarzyństwo, bo człowiek będzie żył dopóty, dopóki będą pszczoły - podkreślił Tadeusz Truskolaski.
Jak zaznaczył prezydent, miasto nie zamierza produkować miodu na skalę przemysłową, tylko chce pokazywać, że pszczoły są ważne. Miejskie pasieki mają charakter edukacyjny, by uświadamiać ludzi, że jeżeli zabraknie pszczół, to nie będzie człowieka. Ponadto miód jest "efektem ubocznym" tego co robią pszczoły, dlatego że one przede wszystkim zapylają kwiaty, a bez tego nie byłoby żadnych owoców i różnych płodów rolnych.
- Pszczoły tak naprawdę produkują miód dla siebie, my im go trochę podbieramy, ale jak widać, one potrafią się nim dzielić. To nie tylko miód, ale i wosk, i pyłki, które są bardzo dobre dla zdrowia. Nasze życie zależy właśnie od dobrostanu pszczół. I choć w mieście nie stosujemy żadnych oprysków, to na niektórych planacjach stosowane są opryski i wiele pszczół ginie. To bardzo ważne, aby umieć posługiwać się nowoczesnymi zdobyczami nauki, a przede wszystkim chemią, żeby nie szkodzić pszczołom. I choć ta świadomość jest coraz większa, to zdarza się, że w okresie kwitnienia ktoś użyje niebezpiecznego środka i wiele pszczół ginie. Do tego dochodzą niezrozumiałe akty wandalizmu, które są absolutnie niewytłumaczalne. To tak, jakbyśmy siebie okaleczali - podsumował.
W tej chwili na terenie miasta znajduje się 8 uli i barci. Pierwsza miejska pasieka składająca się z 5 uli powstała w 2019 r. na skwerze Janusza Smacznego. Druga pasieka powstała w 2020 r. na terenie Lasu Zwierzynieckiego przylegającym do al. Myrchów. Składa się z naturalnej barci wydłubanej tradycyjną metodą w pniu martwej sosny oraz 2 kłód bartnych zawieszonych na drzewach. Jednak z kłód i barci miód nie jest zbierany.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl