Popyt rośnie, a podaż nie
W czerwcu deweloperzy znowu rozpoczęli budowę małej liczby mieszkań. Jak wynika z danych GUS, mówimy o niecałych 8,9 tys. mieszkań. To oznacza spadek o prawie połowę względem czerwca 2022 r.
Spadek liczby rozpoczynanych budów jest w przypadku deweloperów tym bardziej niepokojący, że jeszcze przed nastaniem wiosny do ich biur sprzedaży wrócili kupujący. W lipcu ruszył za to rządowy program tanich kredytów dla osób kupujących pierwsze mieszkanie ("Bezpieczny Kredyt 2%"). To spowodowało gwałtowny wręcz wzrost popytu. A gdyby i tego było mało, to przed nami w bieżącym roku są jeszcze bardzo prawdopodobne cięcia stóp procentowych. Te powinny spowodować, że kredyty mieszkaniowe zaczną być znowu coraz tańsze i łatwiej dostępne. Chętnych na zakup mieszkań powinno być więc coraz więcej, a nie coraz mniej.
- A co na to deweloperzy? Deklarują chęć rozpoczynania nowych inwestycji, ale w statystykach póki co jeszcze nie widać efektów tych deklaracji. I choć jasnym jest, że budowa bloku to nie jest pieczenie bułek, a przygotowanie budowy trochę musi zająć, to naprawdę nie ma już na co czekać - poinformował Bartosz Turek z HRE Investment Trust.
Deweloperzy mogą nie ufać politykom
Od kilku miesięcy zauważamy spadającą ofertę mieszkań w biurach sprzedaży deweloperów. Choć prace nad uruchomieniem kolejnych inwestycji są w toku, trwa to długie miesiące. Wnioski z pierwszego roku epidemii sugerują, że od momentu ożywienia na stronie kupujących, do zauważalnej poprawy w rozpoczynanych inwestycjach, potrzeba czasu od 1 do 2 kwartałów. Teraz, właśnie wchodzimy w ten okres.
Jest jednak wyraźny problem, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wyraźne ożywienie popytu na mieszkania obserwujemy od lutego-marca tego roku. Gorzej, jeśli deweloperzy zdecydowali się wstrzymać rozkręcanie swojego biznesu w oczekiwaniu na faktyczne wprowadzenie programu "Bezpieczny Kredyt 2%". Co gorsza, istnieje ryzyko, że niektóre firmy, mimo dużego popytu na mieszkania, zdecydują się poczekać na to, jak sytuacja z programem tanich kredytów potoczy się po wyborach.
Ta niepewność wśród deweloperów i opóźnienia w inwestycjach mogą wpłynąć na sytuację na rynku nieruchomości. Kupujący mogą napotkać trudności w znalezieniu odpowiedniej oferty, a ceny mieszkań mogą dalej rosnąć w odpowiedzi na ograniczoną podaż.
Przebrane oferty
Z każdym mijającym dniem kupujący ograniczają dostępną na rynku ofertę, której deweloperzy nie nadążają uzupełniać. To niestety sprzyja wzrostom cen. Dziś na 7 największych rynkach deweloperzy mają około 40 tysięcy mieszkań dostępnych na sprzedaż – wynika z danych Otodom Analytics. Przy obecnym poziomie sprzedaży liczba ta powinna być lekko licząc o połowę większa.
Wzmożony popyt na mieszkania powoduje nie tylko zmniejszenie się oferty dostępnej w biurach sprzedaży deweloperów. W ostatnich miesiącach trochę zmniejszyła się też oferta dostępna na rynku wtórnym.
- Nie mamy tu póki co do czynienia z jakimiś rewolucyjnymi zmianami, ale od wczesnej wiosny, gdy na sprzedaż było około 150 tysięcy mieszkań używanych, do początku lipca liczba ta spadła o prawie 10 tys. jednostek, a takiej zmiany nie można już bagatelizować. Spadek ten może się ponadto w kolejnych tygodniach pogłębić, bo często mija sporo czasu od momentu podpisania umowy przedwstępnej sprzedaży mieszkania do chwili, w której ogłoszenie o chęci zbycia nieruchomości znika z internetu - przekazał analityk.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl