Sprawa dotyczy wydarzeń z początku 2013 roku. Urszula Ł. była wtedy w Stanach Zjednoczonych. Kobieta jest właścicielką jednej z białostockich klinik. Urszula Ł. zadzwoniła do swojej pracownicy w sprawie konkursu na pracownie rentgenowskie. Okazało się, że czasu jest mało, a brakuje jeszcze wielu dokumentów. Urszula Ł. kazała swojej pracownicy, jak najszybciej uzupełnić i przesłać do sanepidu dokumenty, które pozwalałyby na uruchomienie pracowni rentgenowskiej. Problem w tym, że czasu było mało. Przełożona powiedziała wtedy do kobiety "masz stanąć na rzęsach i to zrobić". Pracownica wykonała zadanie, ale posunęła się do podrobienia dokumentów. Paulina K. podrobiła podpis Urszuli Ł. m.in.: pod wnioskiem o wydanie zezwolenia na wykonywanie działalności polegającej na uruchomieniu pracowni rtg oraz/lub uruchomieniu i stosowaniu aparatów rtg do celów medycznych.
Sprawa wyszła na jaw. Paulina K. została oskarżona o fałszowanie dokumentów. Kobieta przyznała się i dobrowolnie poddała się karze, po czym została skazana. Zeznała jednak, że to właśnie szefowa kazała jej to zrobić. Sąd tego nie potwierdził, bo w rozmowie telefonicznej nie padły konkretne słowa o podrabianiu dokumentów. Uznał, że Urszula Ł. nie podżegała do przestępstwa i uniewinnił kobietę. Wyrok jest prawomocny.
lukasz.w@bialystokonline.pl