Mieszkania znów drożeją
Jak podają analitycy Expandera i Rentier.io, w ciągu minionych 3 miesięcy (od maja do sierpnia) zanotowano średni wzrost cen mieszkań o 2%. Największe wzrosty cen w ofertach sprzedaży mieszkań zaobserwowano w Szczecinie (+6%), Białymstoku (+5%) i Radomiu (+5%). Ceny spadły jedynie w Katowicach (-3%) i Krakowie (-2%). Kontynuacja takiego tempa oznaczałaby ponad 8% wzrostu w skali roku.
– Wygląda na to, że spowolnienie na rynku, które obserwowaliśmy w ostatnich kliku miesiącach, było spowodowane okresem wakacyjnym. Ostatnie podwyżki cen są sygnałem, że trend wzrostowy na rynku nieruchomości mieszkalnych jest kontynuowany, a więc prawdopodobne są dalsze podwyżki – mówi Anton Bubiel z Rentier.io.
Szybki wzrost wynagrodzeń może dalej podbijać ceny mieszkań
Symptomów spowolnienia nie widać również w danych na temat kredytów hipotecznych. Zarówno liczba, jak i wartość udzielanych kredytów hipotecznych, wciąż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. Według BIK od stycznia do lipca wartość wypłaconych kredytów była aż o 13% wyższa niż przed rokiem. Za sierpień znane są jedynie wartości złożonych wniosków i ta była o prawie 14% wyższa niż przed rokiem. To niesamowity wynik, biorąc pod uwagę, że 2018 r. był najlepszy od 2008 r. pod względem wartości wypłaconych kredytów.
W kolejnych latach boom na rynku nieruchomości może podtrzymywać zapowiadany przez obecny rząd znaczący wzrost poziomu minimalnego wynagrodzenia.
– Nie chodzi o bezpośredni wpływ, gdyż osoby zarabiające minimalną pensję zwykle nie zaciągają kredytów hipotecznych. Duży wzrost wynagrodzenia minimalnego zapewne będzie sprawiać, że znaczących podwyżek zaczną się domagać ci, którzy zarabiają więcej niż minimalna pensja. O ile jednocześnie nie wzrośnie istotnie inflacja i stopy procentowe, to może się to przełożyć na dalszy szybki wzrost cen mieszkań. Za nie płacimy bowiem tyle, na ile nas stać. Im wyższe mamy zarobki, tym droższe kupujemy mieszkania. – tłumaczy Jarosław Sadowski z Expandera.
Boom nie będzie trwał wiecznie
Analitycy ostrzegają jednak, że wzrost cen nie będzie trwał wiecznie. Powodem jest to, że w najbliższych latach na rynek będzie trafiało coraz więcej mieszkań po zmarłych z bardzo licznych roczników powojennych. Jednocześnie będzie coraz mniej osób młodych, które chcą kupić mieszkanie. Stanie się tak, ponieważ w latach 90-tych rodziło się znacznie mniej dzieci niż w 80-tych.
- Już za 5 lat grupa najaktywniejszych nabywców mieszkań (wiek 25-35 lat) zmniejszy się aż o około milion osób, a w ciągu 10 lat - o 1,8 mln. Tego spadku nie uda się w pełni zrekompensować dalszym znaczącym napływem imigrantów. Co prawda rosnące wynagrodzenia będą coraz mocniej zachęcać obcokrajowców do pracy w naszym kraju. Nie uda się jednak uzyskać tak dużej skali napływu migrantów, jaką obserwowaliśmy w ostatnich latach. Boom nie będzie więc trwał wiecznie. – ocenia Jarosław Sadowski.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl