Za kilka dni - dokładnie 25 października - minie 178. rocznica urodzin Georges'a Bizeta. Dzieło, które zapewniło mu pośmiertną sławę, przyczyniło się bezpośrednio do jego śmierci. Klęska premiery "Carmen" najprawdopodobniej wywołała następujące jeden po drugim ataki serca, a to w połączeniu z wysoką gorączką i stanem psychicznego wyczerpania doprowadziło do śmierci kompozytora w nocy z 2 na 3 czerwca 1875 r.
Po śmierci Bizeta świat uznał wielkość "Carmen". Do dziś trwa triumfalny pochód tej opery przez sceny świata. Grano ją zawsze i wszędzie, śpiewali ją wszyscy, we wszystkich językach, to od ponad 100 lat archetyp gatunku.
Reżyser białostockiej produkcji Beata Redo-Dobber - odpowiedzialna także za scenografię, kostiumy, ruch sceniczny i reżyserię projekcji multimedialnych - zapowiadała, że inscenizacja, choć wierna zasadom wyznaczonym przez Bizeta, zaskoczy publiczność współczesnością i licznymi nawiązaniami do codzienności. I rzeczywiście, w XIX-wiecznej operze pojawiają się współczesne stroje - skórzane kurtki, dżinsowe koszule, ciężkie buty, wojskowe mundury, ale też pełne czerwonych koronek stroje inspirowane Hiszpanią. Po scenie jeździ wojskowy jeep, ale najbardziej widowiskowy element scenografii stanowią rozkładające się i jeżdżące wachlarze, na których wyświetlane są multimedia. "Carmen" to też przebojowe arie, które z powodzeniem wykonują soliści i chór.
"Carmen” wraca na scenę Opery i Filharmonii Podlaskiej już w piątek (21.10) o godz. 19.00. W tytułowej roli: Agnieszka Rehlis, Iryna Zhytynska, Joanna Krasuska-Motulewicz. Kolejne spektakle 22, 23, 29 i 30 października oraz 4, 5 i 6 listopada.
Recenzja: Nowoczesna i pełna namiętności. Jaka jest "Carmen" w Operze i Filharmonii Podlaskiej?
Wygraj zaproszenie: Konkurs
Repertuar Opery i Filharmonii Podlaskiej
anna.d@bialystokonline.pl