Kobieta zatrudniona była na stanowisku doradcy klienta. W ciągu 1,5 roku zawarła 25 umów kredytowych - na wszystkich, jak się później okazało, widniały sfałszowane podpisy. To właśnie w ten sposób oszustka wypłaciła sobie z kasy banku blisko 230 tys. zł. Kolejne kredyty zaciągała, aby spłacić poprzednie. Sprawa wyszła na jaw, kiedy jeden z rzekomych kredytobiorców poprosił rodzinę o wyjaśnienie całej sprawy. Wtedy bank rozpoczął kontrolę.
Oskarżona tłumaczyła śledczym, że to przełożeni wywierali na nią presję. Chodziło o to, aby umów było jak najwięcej, a jej były potrzebne pieniądze, bo po rozwodzie znalazła się w trudniej sytuacji finansowej. Kobieta zdecydowała dobrowolnie poddać się karze. W porozumieniu z prokuratorem ustaliła rok i osiem miesięcy wiezienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd przychylił się do wniosku, jednak wydłużył okres próby do pięciu lat. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że kara w zawieszeniu jest wynikiem skruchy i przyznania się do winy oskarżonej.
Kobieta zwróciła już 50 tys. zł poszkodowanym. Musi jeszcze oddać ponad 180 tys.
lukasz.w@bialystokonline.pl