Anna W. odpowiadała za poniżanie i upokarzanie podwładnych. Sytuacja taka trwała od 2007 roku przez dwa lata. Pracownikom były wytykane błędy przy praktykantach, nie mogli też wychodzić z pokojów i pomagać sobie nawzajem. Skargi na kobietę złożyło łącznie osiem osób. Pracownicy byli także szykanowani z powodu ubioru czy orientacji seksualnej - kierowniczka sugerowała, że jeden z nich jest gejem. Jeżeli ktoś zwracał jej uwagę, to tracił pracę. Zawiadomienie do sądu, po przeprowadzonej kontroli wewnętrznej, złożył sam prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Sąd pierwszej instancji skazał Annę W. na pół roku więzienia z obowiązkiem świadczenia pracy na cele społeczne. Ponadto na rok zakazał jej zajmowania kierowniczych stanowisk i nakazał zapłacić nawiązki pokrzywdzonym. Sąd tylko nieznacznie zmienił wyrok sądu pierwszej instancji. Kobieta zapewniała, że jest niewinna, ale sąd uznał, że zeznania świadków są jednoznaczne. Tym razem wymierzył Annie W. pół roku więzienia z obowiązkiem wykonywania pracy społecznej w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Dodatkowo kobieta musi wypłacić nawiązki osobom pokrzywdzonym. W sumie jest to 12 tys. zł. Kierowniczka nie może zajmować także stanowisk urzędniczych. Wyrok jest prawomocny. Anna W. nadal pracuje w magistracie, ale na innym stanowisku.
- Po otrzymaniu wyroku prawomocnego, urząd ma miesiąc na wypowiedzenie warunków pracy i płacy - skomentował Tadeusz Truskolaski.
Zapewnił, że gdy tylko otrzyma ten wyrok, rozpocznie procedurę zwolnienia urzędniczki. Osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu nie może bowiem pracować w służbie cywilnej.
lukasz.w@bialystokonline.pl