Gdy Tadeusz Arłukowicz był wiceprezydentem Białegostoku, jedną z jego działek było szkolnictwo. Twierdzi, że do dzisiaj jest mu ono szczególnie bliskie, także ze względu na kwestie osobiste.
- Pochodzę z rodziny nauczycielskiej. Moi rodzice są emerytowanymi nauczycielami i wrażliwość na oświatę i jej problemy mam w sercu. Kiedy nadzorowałem oświatę jak wiceprezydent starałem się wywiązywać ze swoich obowiązków zarówno należycie, jak i z dużym poświęceniem – przypomina.
Jego zdaniem obecnie sytuacja z białostockim szkolnictwem jest zła, a powołuje się na tym, na kontakty ze środowiskiem.
- Wiem, że w oświacie białostockiej nie dzieje się najlepiej i ten problem narasta. Jeżeli białostoczanie zdecydują się zatrudnić mnie na stanowisku prezydenta Białegostoku, deklaruję, że to się zmieni – mówi Tadeusz Arłukowicz.
Główna modyfikacja, którą chciałby wprowadzić, to zmiana w sposobie wybierania dyrektora departamentu edukacji. Ma on być nominowany przy szerokich konsultacjach ze środowiskiem oświatowym. Dyrektorzy szkół mają natomiast otrzymać większą autonomię np. w zatrudnianiu pracowników, a poza tym w planach jest wprowadzenie przejrzystego systemu motywacyjnego dla nauczycieli i dyrektorów. Od razu też odpowiada na pytanie: "skąd pieniądze?".
- Oświata ma pieniądze – to jest subwencja oświatowa, budżet miasta, środki unijne. Zresztą z ostatnim też nie jest najlepiej, bo nauczyciele narzekają, że nie dostają wsparcia z miasta w pozyskiwaniu środków unijnych. To też musi się zmienić – zapowiada.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl