Do tej pory wynosił 550, został jednak wyczerpany latem tego roku. Władze miasta zaczęły więc dyskutować nad jego zwiększeniem. Prezydent zaproponował by wynosił 620. Radny Józef Osa Nowak rzucił zaś liczbę 2 tys. Przyjęto propozycję, a Nowak, zażarty przeciwnik alkoholu, tłumaczył, że w ferworze dyskusji tylko zażartował w ten sposób. Ostatecznie poddano pod głosowanie projekt mówiący o tysiącu miejsc sprzedaży, który radni pozytywnie zaopiniowali. Głosujący "za" chcieli mieć z głowy sprawę koncesji na dłużej. Tymczasem wojewoda uznał, tak duży wzrost liczby koncesji jest nieuzasadniony.
18 listopada rada miejska będzie ponownie głosować nad zwiększeniem limitu. Tym razem w projekcie ustawy mówi się o 700 pozwoleniach. Uzasadnienie też jest wyczerpujące. Podnosi kwestię nie istnienia prostego związku między liczbą punktów sprzedaży napojów alkoholowych a alkoholizmem. Wyczerpany limit uniemożliwia przedsiębiorcom równy start przy podejmowaniu działalności gospodarczej. Oprócz tego porównuje się Białystok do takich miast jak Katowice, Rzeszów czy Bydgoszcz gdzie na jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada od 295 do 467 mieszkańców. U nas jest ich 535.