Był drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Marcin O. wyszedł z domu o godz. 9.00, ale nie po to, by spotkać się z rodziną, lecz dotrzymać towarzystwa pijącym alkohol kolegom. Zaczęło się od kilku piw, potem zmieniał miejsce spotkań i trunki.
Około godz. 17.00 udał się pod sklep monopolowy przy ul. Upalnej, gdzie zgromadziło się już kilku okolicznych mieszkańców, w tym Tomasz K.
- Wypiłem kilka kieliszków wódki, potem zaczęliśmy się z Tomkiem kłócić, chyba o sprawy rodzinne. On mnie w końcu uderzył z liścia, ja mu oddałem. Postanowiłem wrócić do domu – zeznawał w środę w Sądzie Okręgowym Marcin O.
Sprawy potoczyłyby się zapewne inaczej, gdyby oskarżony z domu już nie wyszedł, ale wrócił tylko po to, aby wziąć nóż, w celu późniejszej samoobrony, obawiając się szarpaniny, jaka znów może się wywiązać pod sklepem.
Do czasu powrotu Marcina O. na ul. Upalną zebrani tam mężczyźni nie rozeszli się. Z nieznanych powodów 31-latek, gdy dotarł na miejsce, popchnął Tomasza K., a ten upadł na niego. Doszło do przepychanek, w trakcie których Marcinowi O. "wysunął się" z kieszeni nóż. Jak zeznał, chciał nim tylko ukłuć Tomasza K., żeby z niego zszedł i umożliwił swobodne oddychanie, gdyż było mu słabo. Nie chciał zrobić mu krzywdy, a tym bardziej zabić.
W rzeczywistości uderzenie nożem spowodowało ranę kłutą klatki piersiowej z uszkodzeniem płuca, co mogło realnie zagrażać życiu Tomasza K. Oskarżony po całym zajściu uciekł do domu, ale próbował dowiedzieć się, w jakim stanie jest jego ofiara, którą zabrało do szpitala pogotowie. Sam zgłosił się także dwukrotnie na policję, aby pozwolono mu skontaktować się z Tomaszem K. Chciał go przeprosić i zadośćuczynić.
Tomasz K. zeznawał w środę jako świadek, a nie pokrzywdzony. Zapewniał sąd, że po alkoholu ma zaniki pamięci i nie jest w stanie przyznać, kto dźgnął go nożem. Twierdził także, że nie odczuwa żadnych zdrowotnych następstw zadanego mu ciosu.
- Lekarz powiedział, że miałem duże szczęście, że zostałem tak szybko zoperowany. Dzięki temu jestem w pełni sprawny - poinformował.
Mimo że od czasu zdarzenia nie miał bezpośredniego kontaktu z Marcinem O., mediator oskarżonego przekazał mu przeprosiny. Została mu także wypłacona pierwsza rata ustalonego odszkodowania, które go w pełni satysfakcjonuje.
Marcin O. stanął przed sądem oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Za czyn ten przysługuje kara nie krótsza niż 8 lat więzienia. Nigdy wcześniej nie był karany.
kamila.ausztol@bialystokonline.pl