Coś dla ucha...
Przede wszystkim koncert Prince'a - największego i chyba najtrudniejszego do sprowadzenia headlinera wszystkich edycji, po którym odbył się pokaz urodzinowych fajerwerków. Heineken Open'er Festival od zawsze lubił zaskakiwać i być wirtuozem na Polskiej scenie koncertowej sprowadzając gwiazdy, których historia koncertowa w Polsce zaczynała się właśnie od tego wydarzenia. Koncerty które najbardziej mnie urzekły to: oczywiście Prince, James Blake, Chromeo, Simian Mobile Disco, Big Boi, Cut Copy, Brodka. Było oczywiście dużo więcej genialnych koncertów, ale z różnych powodów nie trafiały do mnie, albo po prostu nie było mnie na nich. Według podsłuchanych opinii należą do nich występy: Cold Play, Hurts, Deadmou5, Gooral, Primus, Pulp, Crystal Fighters, Kate Nash, Fat Freddy's Drop. Ciekawą nowością było Silent Disco.
...brzucha i ducha
Jak przystało na prawdziwe, duże miasteczko festiwalowe było dużo innych niemuzycznych, ciekawych miejsc (w tym roku przeżywały prawdziwe oblężenie, ciężko było znaleźć wolne miejsce z powodu deszczu. Dobrym przykładem jest Fashion'er czyli pokaz mody młodych utalentowanych projektantów; trzy strefy gastronomiczne gdzie można było usiąść, wypić piwko, naładować baterie, zjeść, a także Diabelski młyn o wysokości 30 metrów, z których było widać całą powierzchnię festiwalu; pokazy fireshow, jubileuszowa wystawa, występy teatralne, meetings points z dostępem do wi-fi (4 takie punkty), kafejka internetowa klubu Alter Art, strefa NGO, kids zone (czyli strefa dla dzieci), a także signing tent (tam gwiazdy dawały autografy).
Plusy i minusy
Organizacyjnie poprawiono wiele spraw, np. nie było korków jadąc autami na pole namiotowe, ponieważ ochroniarze kierowali ruchem i przytrzymywali ludzi wychodzących z autobusu. Ustawiono o wiele więcej toi toi, przez co nie było kolejek, ani większego problemu z utrzymaniem ich w miarę odpowiednim stanie czystości. Pamiętam z poprzednich edycji kolejki przy bramkach wejściowych, w których stało się jakieś 40 min do godziny. To też zostało rozwiązane, na teren festiwalowy można było płynnie wchodzić, czekając maksymalnie 10 minut.
Wielkim minusem były wyznaczone przejścia ze stref gastronomicznych na pole koncertów, przez które nie można było wynosić nic z tych stref. Przecież głównym sponsorem jest znana marka piwa, a takie restrykcje.
Chyba nie da się narzekać na wielkość całego festiwalu, był by zbytni ścisk przy tak licznej rzeszy festiwalowiczów. Więcej grzechów Open'era nie znam, bądź nie pamiętam, widocznie jak są, to nie istotne.