Prawo ruchu drogowego reguluje w sposób jednoznaczny charakter uczestnictwa w przestrzeni komunikacyjnej każdego użytkownika dróg. Inną rolę spełnia skate na desce, inną zakonnice na tandemie, jeszcze inną – elektryczny wózek inwalidzki. Każdy ma swoje miejsce. Przynajmniej teoretycznie.
Zainspirowany falą rozruchów w mieście, manifestacji i protestów, jakie przetoczyły się ostatnio przez Białystok w kontekście walki taksówkarzy o buspasy, postanowiłem prześledzić historię buspasa w dorobku cywilizacyjnym człowieka. Przy okazji – wg Wikipedii, słowo to NIE ISTNIEJE w języku polskim.
Kiedy polskie granice w 1939 roku przekraczały niemieckie czołgi, w głębokim poważaniu mając wszelkie pasy, przejścia dla pieszych, sygnalizacje świetlne i drogi w ogóle, malowano właśnie wydzielone dla autobusów miejsca na ulicach Chicago. Moda na buspasy powędrowała do Europy, ale wlokła się tak strasznie, że do Krakowa przyszła dopiero w 2004 roku. Musiała dostać niezłej zadyszki, bo nas nawiedziła kolejne dziesięć lat później.
No i oczywiście nie byłby to Białystok, gdyby obeszło się bez awantury. W sielskiej stolicy Polski B takie cudo od razu stało się kością niezgody. Skoro pasy te mają odciążać ruch poprzez przekierowanie ruchu komunikacji publicznej, to taksówki absolutnie powinny mieć prawo do korzystania z nich.
Podobnie jak inne podmioty generujące korki – jak "elki", motorowery, quady czy furmanki z końmi. Ostatecznie – jeżeli autobusy mają swoje pasy, rowery mają ścieżki, to dlaczego poszkodowani mają być na przykład użytkownicy wózków na makulaturę albo złomiarze?
Podobno wkrótce planowane są manifestacje poszczególnych grup interesu, które żywotnie zainteresowane są stworzeniem EL-pasów i złom-pasów. Rolnicy, którzy przy okazji własnych awantur coraz częściej nawiedzają stolicę regionu, zupełnie uczciwie powinni otrzymać własne traktor-pasy.
Poszkodowanymi użytkownikami dróg są także matki z dziećmi, które nie mają oddzielnych pasów dla wózków niemowlęcych. Myślę, że te lobby również już uaktywnia się w przestrzeni publicznej Białegostoku. Być może to u nas powstaną baby-pasy, które z kolei rozpoczną światowy trend?
Kiedyś, hen hen w przyszłości, widzę manifestację zrezygnowanych i rozgoryczonych mieszkańców, którzy na transparentach zaniosą pod Urząd Miasta hasła "przywróćcie nam piesz-pasy!" – bo przy tak dynamicznym rozwoju, zabraknie w końcu miejsca dla ludzi, którzy zwyczajnie chodzą piechotą.
24@bialystokonline.pl