Październik jest miesiącem, w którym zwyczajowo przestawiamy zegarki z czasu letniego na zimowy. W tym roku zrobimy to w nocy z soboty na niedzielę (27-28.10). Zatem wskazówki zegarków przesuwamy do tyłu o godzinę, co jest równoznaczne z tym, że od tego momentu możemy spać 60 minut dłużej.
Jednocześnie musimy też liczyć się z faktem, że pociągi, które kursują w nocy, przyjadą z oficjalnym, godzinnym opóźnieniem. Banki zaś na pewien czas zablokują dostęp do swoich usług.
W Polsce czas zmienia się dwa razy w roku: na zimowy, który obowiązuje od ostatniej niedzieli października oraz na letni, który zaczyna się wraz z czwartą niedzielą marca.
Co ciekawe, w naszym kraju zmiana czasu ma blisko stuletnią tradycję. Naturalnym dla Polaków, z punktu widzenia położenia geograficznego, jest czas zimowy. Czas letni zaś wprowadzony został po raz pierwszy w 1916 r. Zrobiły to Niemcy, a po nich inne kraje, które walczyły w pierwszej wojnie światowej. Obecnie takie przełączanie czasu obowiązuje w około 70 krajach na całym świecie.
Niewykluczone jednak, że praktyka ta wkrótce przejdzie do lamusa, bowiem Komisja Europejska zaproponowała, żeby ostatni pełny cykl zmiany czasu na letni i z letniego na zimowy miał miejsce w 2019 r. Później każdy z krajów wspólnoty musiałby zdecydować się indywidualnie na stały czas letni bądź zimowy.
Zdaniem KE sezonowe przestawianie zegarów o godzinę jest reliktem przeszłości (wówczas chodziło o oszczędzanie energii). Poza tym Komisja uważa, że nie ma z tego żadnych konkretnych korzyści, a dla mieszkańców Unii takie rozwiązanie to nic innego jak tylko utrudnienie.
dorota.marianska@bialystokonline.pl