Walka Zimnocha z Mollo była zapowiadana jako wielki rewanż za porażkę, jakiej Polak doznał przed rokiem w Legionowie. Emocje i stawkę starcia czuć było już podczas ważenia, kiedy to doszło do bójki obu zawodników.
Świadkami prawdziwego lania byliśmy jednak dopiero dzień później. Bokser z Białegostoku bardzo dobrze przygotował się do kolejnego starcia z Amerykaninem i od początku walki był stroną dominującą. W końcówce drugiej i przez całą trzecią rundę Zimnoch atakował rywala seriami mocnych ciosów, a przeciwnik zza oceanu ograniczał się jedynie do uników i defensywy. Choć w czwartej i piątej rundzie Polak nieco spuścił z tonu, to w kolejnej części pojedynku znów przycisnął Mollo, który z trudem utrzymywał pozycję pionową. Gdyby nie gong, zapewne zostałby posłany na deski.
Na siódmą rundę Amerykanin już nie wyszedł. Zasygnalizował kontuzję ręki i poddał walkę, dzięki czemu Zimnoch odniósł 21. zwycięstwo w zawodowym ringu (21-1-1).
Tuż przed walką wieczoru - którą było starcie Zimnocha z Mollo - do swojej bitwy stanął drugi z białostockich bokserów - Kamil Szeremeta. Pięściarz z Podlasia mierzył siły z Antonio Villalobosem, który nie tak dawno sprawił problemy Patrykowi Szymańskiemu. Tym razem Argentyńczyk w walce przeciwko innemu Polakowi nie miał jednak już żadnych szans. Szeremeta był zdecydowanie lepszy i w każdej rundzie intensywnie punktował, raz po raz obijając twarz i korpus Villalobosa.
Sędziowie nie mieli wątpliwości i jednogłośnie wskazali jako zwycięzcę boksera z Białegostoku. Dla Szeremety było to 15. zawodowe zwycięstwo w karierze. Teraz czeka go walka z Emanuele Blandamurą o tytuł mistrza Europy wagi średniej.
rafal.zuk@bialystokonline.pl