Mimo trwających od dłuższego czasu negocjacji, na godzinę 15.00 w piątek wszystko wskazywało, że w poniedziałek nauczyciele rozpoczną strajk. W Białymstoku zadeklarowało w nim udział ok. 88% wszystkich placówek w mieście, czyli 111 ze 136. W części z nich udział w strajku zadeklarowało niemal 100% kadry. To niemały problem zarówno dla rodziców, jak i dla władz miasta, które starają się zapewnić uczniom jak najlepsze warunki na czas strajku.
Bezpieczeństwo priorytetem
W Białymstoku powołany został nawet specjalny sztab kryzysowy ds. monitorowania sytuacji organizacyjnej przedszkoli, szkół i placówek oświatowych. W skład tego zespołu wchodzi zastępca prezydenta odpowiedzialny za edukację, dyrektorzy departamentów edukacji oraz kultury, promocji i sportu, biura prawnego, zarządu komunikacji miejskiej, biura zarządzania kryzysowego, komendant Straży Miejskiej, dyrektor Białostockiego Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz prezes Stadionu Miejskiego. Członkowie zespołu podkreślają, że najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa.
- Z pewnością duża część uczniów po prostu nie pójdzie do szkół. Mogą oni pojawić się w miejscach publicznych, dlatego zwiększymy liczbę patroli szkolnych złożonych ze strażników miejskich oraz policjantów. Będziemy także pracować nad przygotowaniem zajęć opiekuńczo–wychowawczych z myślą o tych uczniach, którzy pojawią się w placówkach. Niezwykle ważną kwestią jest także zorganizowanie opieki dla przedszkolaków – zapowiadał podczas posiedzenia sztabu Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta Białegostoku.
W piątek Rafał Rudnicki spotkał się z przedstawicielami szkół, aby porozmawiać o zbliżającym się strajku.
- Oczywiście główne zadanie leży na dyrektorach placówek, którzy będą musieli zapanować na sytuacją, której możemy być świadkami od poniedziałku. Jesteśmy z nimi na bieżąco w kontakcie – mówi zastępca prezydent. - Mamy stworzoną bazę osób, które dodatkowo mogą służyć pomocą – to są pracownicy naszych jednostek miejskich plus wychowawcy podwórkowi, którzy trafią do poszczególnych szkół. Staramy się wpleść w tę sytuację także inne jednostki. Przykładowo rozmawialiśmy ze spółdzielnią Słoneczny Stok o udostępnieniu klubów osiedlowych najmłodszym dzieciom.
Dodatkowo prezydent Truskolaski podjął decyzję o tym, że pracownicy urzędu, których dzieci nie pójdą do szkoły i którzy nie będą mieli ich z kim zostawić, mogą przyjść z nimi w poniedziałek do pracy.
Pieniądze nienaruszone
Jakiś czas temu z kolei poseł Krzysztof Truskolaski wraz z wiceprzewodniczącą rady miasta Katarzyną Kisielewską-Martyniuk apelowali do samorządowców o to, żeby nauczyciele, którzy wezmą udział w strajku, nie byli stratni w związku z tym, że za czas, w którym strajkują, nie będą mieli wypłaconego wynagrodzenia. Ostateczna decyzja należy oczywiście do dyrektorów, ale miasto nie zamierza im utrudniać wypłacenia pieniędzy choćby w postaci premii czy dodatków.
- Nikt nie będzie zabierał środków, które są w funduszu wynagrodzeń przeznaczone dla szkół – zadeklarował Rafał Rudnicki.
Przypomnijmy, że nauczyciele domagają się podwyżek. Ich ostatnia propozycja to zwiększenie poborów dwa razy po 15% od stycznia (z wyrównaniem) oraz od września tego roku. Rząd nie chce na to przystać, a dzisiaj wicepremier Beata Szydło przedstawiła "nowy pakt społeczny dla oświaty", w którym mieści się choćby zwiększenie wynagrodzeń powiązane ze zwiększeniem ilości godzin, które nauczyciele mieliby przepracowywać. Przedstawiciele związków jednak zapowiadali jednak, że nie zamierzają pójść na takie warunki.
Zobacz także: Nie da się uniknąć strajku? Ostatnia szansa na porozumienie nauczycieli z rządem
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl