171 lokali na terenie całego województwa podlaskiego odwiedziło 31 zagranicznych obserwatorów. Jak podsumowali w poniedziałek (21.06) na konferencji prasowej, nasi wyborcy są świadomi zasad głosowania i, pomimo stosunkowo niskiej frekwencji, wszyscy, którzy chcieli zagłosować to to zrobili.
Jak wymieniają obserwatorki Alina Novik i Anastasiya Matchanka, uwagi mają do praktyki publicznego i rodzinnego głosowania. W wielu komisjach zdarzały się niedostatecznie osłonięte miejsca, a były i takie komisje, w których pośrednio zachęcano do wspólnego głosowania - w kabinach stały po 2 krzesła. Braki proceduralne były widoczne zwłaszcza w momentach dużego zapełnienia lokali (np. po mszy), wówczas w komisjach nie było wystarczającej ilości członków by wskazywać urny czy kabiny. Na obszarach wiejskich zaobserwowano głosowanie bez okazania dokumentów tożsamości. Podkreślono również niedostępność lokali dla osób niepełnosprawnych.
- Nasi obserwatorzy są jednak zdania, że wybory odzwierciedlają rzeczywistość - mówiła Matchanka - Pierwsza tura była przejrzysta, uczciwa i wolna - dodawała.
Większość obserwatorów, którzy przyglądali się głosowaniu na Podlasiu to młodzi Białorusini, którzy podkreślili, że chcieliby mieć u siebie takie wybory. "W porównaniu do naszego kraju polskie wybory wyglądają bardzo dobrze! To niezwykłe, jak wybory mogą być otwarte - tylko 50 km od granicy Białorusi". Fakt, że głosy są faktycznie liczone i jest to jawne dla całej komisji i obserwatorów jest nowością dla Białorusinów. W ich kraju często można było odnieść wrażenie, że wyborcy są nadzorowani przez komisje, presję na nich wywiera również milicja. Obserwatorzy nie mają możliwości być podczas liczenia głosów. Na Białorusi istnieje również praktyka sprzedaży alkoholu bez podatku w lokalu gdzie odbywa się głosowanie.