Zachodnia obwodnica Białegostoku zniszczy zakład zatrudniający 120 osób?

Fot: materiały prasowe

Pracownicy Pilkingtonu obawiają się o swoje miejsca pracy

Białostocki oddział światowego producenta szkła motoryzacyjnego i architektonicznego firmy Pilkington mieści się przy ul. Wiadukt, pomiędzy jednostką wojskową i torami. W trzech halach i biurowcu pracuje tam 120 osób.

- Praca jest ciężka, ale pensja dobra, na czas i wszyscy są na umowach. Nie mówiąc już o tym, że mamy normalne urlopy, czy firma płaci nam za studia czy szkołę – powiedział Robert Laskowski, przedstawiciel załogi.

Tymczasem jedna z hal i biurowiec muszą być zburzone. Pracownicy dowiedzieli się o tym, kiedy geodeci zaczęli robić pomiary pod szeroką drogę. Już zapowiedziano, że oznacza to wstrzymanie części produkcji. Załoga napisała petycję do miasta w obronie miejsc pracy, bo choć tego nikt nie powiedział wprost, jej zdaniem będą zwolnienia. Spotkanie w magistracie w tej sprawie skończyło się bez żadnych ustaleń.

Sytuację Pilkingtonu skomentował prezes Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Robert Żyliński, który kandyduje też na prezydenta Białegostoku. Jego zdaniem wątpliwy jest sens budowania wewnętrznej obwodnicy miasta, skoro GDDKiA ma w planach budowę zewnętrznego pierścienia mającego przejąć ruch tranzytowy z Choroszczy do DK19, a dalej na Bobrowniki. Jeszcze większą uwagę skupił na sposobie traktowania przez miasto przedsiębiorstw.

- Białystok wydał kilkaset tysięcy złotych na kongres gospodarczy, żeby przyciągnąć inwestorów. Teraz zaś pokazuje jednemu z tych, którzy odważyli się wejść do miasta, że jest tu niechciany. Tak się nie robi. Ten przykład to porażka polityki proprzedsiębiorczej magistratu - twierdzi Żyliński.