Do zdarzenia doszło w 2015 r. Wówczas 20-letni oskarżony uczęszczał do pierwszej klasy szkoły zawodowej. Utrzymywał go i opiekował się nim dziadek. Młody mężczyzna nie miał wcześniej problemów z prawem, mało tego – w lokalnym środowisku jest uznawany za osobą spokojną, bezkonfliktową i życzliwą.
Dlaczego więc dokonał tak strasznej zbrodni? Z czasem wraz z oskarżonym i jego dziadkiem zamieszkał wuj – Grzegorz B., który nadużywał alkoholu. Będąc na tzw. "rauszu" stawał się drażliwy i zaczepny, kłócił się ze starszym panem. 20-latek wielokrotnie stawał w obronie dziadka.
W dniu zdarzenia, wieczorem, doszło do kolejnej awantury. Wuj zagroził oskarżonemu i jego dziadkowi, że ich zabije. W wyniku zajścia młody mężczyzna odebrał mu nóż i ugodził go dwukrotnie (w tułów i jamę brzuszną). To tylko rozjuszyło wuja, który ponownie ruszył w kierunku oskarżonego. Wtedy doszło do kolejnych ciosów na całym ciele. Łącznie Grzegorz B. został dźgnięty 26 razy, w wyniku czego zmarł.
20-latek w momencie zdarzenia był pod pływem alkoholu. Podobnie jak wuj, który miał prawie 3 promile alkoholu we krwi.
Sąd Okręgowy skazał 20-latka na 7 lat więzienia. Jako okoliczności obciążające sędzia uwzględnił bardzo wysoki stopień społecznej szkodliwości popełnionego czynu.
Nieco inne zdanie miał jednak sąd apelacyjny, który złagodził karę. Mimo to podkreślił, że "to oskarżony był inicjatorem zajścia, on sprowokował agresję pokrzywdzonego, a jego zachowanie miało charakter konfrontacyjny". Uznał jednak, że kara, jaką wymierzył mu sąd I instancji, jest "zbyt surowa i nie uwzględnia w dostateczny sposób wszystkich okoliczności łagodzących, do których należą m.in. młody wiek oskarżonego, wychowanie w rodzinie obciążonej patologią, pozytywna opinia środowiskowa". Dlatego złagodził mu karę orzekając ją w wymiarze 6 lat więzienia.
Wyrok jest prawomocny.
justyna.f@bialystokonline.pl