Ostatni kwartał 2017 roku, to pierwszy okres, w którym szpitale funkcjonowały na nowych zasadach, w ramach tzw. sieci. Każda placówka miała z góry wyliczony poziom finansowania przeprowadzenia procedur medycznych, czyli przyjmowania pacjentów w szpitalach i poradniach. Wszystkie procedury wykonane po przekroczeniu poziomu tego kontraktu to nadwykonania, za które Narodowy Fundusz Zdrowia także powinien zapłacić, przynajmniej w części, bo szpitale raczej nie mają możliwości nieprzyjmowania pacjentów.
Musielibyśmy zamknąć dwa oddziały
W przypadku Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Śniadeckiego w Białymstoku, nadwykonania za ostatni kwartał poprzedniego roku wyniosły 2,15 mln zł. NFZ zaproponował w ramach ugody wypłacenie 90 tys., czyli ok. 4% całej kwoty.
- Te wykonania wynikają z potrzeb mieszkańców, którzy zgłaszają się do szpitala, ponieważ potrzebują opieki medycznej, porady czy pobytu w szpitalu – mówi Bogdan Dyjuk z zarządu województwa podlaskiego.
Gdyby placówka miała się kierować tylko wartością ryczałtu, to musiałaby nie przyjąć ok. 600 pacjentów na hospitalizację i ponad 2800 pacjentów do poradni.
- Ten ryczałt został źle wyliczony. Jest jakiś błąd w algorytmie, szczególnie dla tak dużych szpitali jak nasz – mówi dyrektor Cezary Nowosielski. - Żeby to zobrazować moglibyśmy na 3 miesiące zamknąć dwa oddziały internistyczne i nie przyjmować na nie żadnych pacjentów. Wówczas byśmy się w kontrakcie zmieścili.
Na spotkaniu z przedstawicielami NFZ, które odbyło się kilka dni wcześniej władze szpitala usłyszały, że właściwie to nie opłaca się przyjmować pacjentów poza kontraktem, ponieważ algorytm tego nie uwzględnia.
Bez zobowiązań
Dyrekcja szpitala nie przyjęła zaproponowanej ugody, ponieważ jest ona równoznaczna z zrzeczeniem się możliwości składania roszczeń przed sądem. Wystawiono Narodowemu Funduszowi Zdrowia faktury z datą płatności do 28 lutego. W "Śniadecji" liczą też, że zweryfikowany zostanie poziom ryczałtu.
NFZ broni się tym, że nie jest zobowiązany do płacenia świadczeń ponad ryczałt, ale podkreśla, że nadwykonania będą brane pod uwagę przy wyliczaniu jego poziomu na pierwsze półrocze 2018. Równoznaczne jest to z tym, że Szpital Wojewódzki bez wystąpienia na drogę sądową nie ma co liczyć na wypłacenie zaległości.
- Opłacanie kwoty 2 mln zł za 2017 r. dla Szpitala Wojewódzkiego w Białymstoku nie jest możliwe ponieważ NFZ jest zobowiązany do płacenia świadczeń do określonej w umowie kwoty ryczałtu – mówi Rafał Tomaszczuk, rzecznik prasowy podlaskiego NFZ. - Trzeba jednak podkreślić, że poziom realizacji świadczeń, w tym także nadwykonań będzie brany przy ponownym jego przeliczeniu na I półrocze bieżącego roku. Nastąpi to najpóźniej do końca marca i wówczas będzie możliwość jego korekty. Obecny ryczałt naliczony został zgodnie z właściwym rozporządzeniem Ministra Zdrowia.
W całym województwie wartość nadwykonań to ok. 12,5 mln zł, ale NFZ wypłacił szpitalom tylko 9,5 mln zł. Niektóre placówki, jak np. Szpital w Łomży, miały szczęście i otrzymały 100% zwrotu.
Zatrzymali lekarzy
Szpital Wojewódzki w Białymstoku mimo problemów z otrzymaniem pieniędzy uregulował sytuację z lekarzami specjalistami, którzy nie chcieli podpisywać klauzul opt-out i grozili odejściem z pracy.
Zawarto porozumienie, które zapewnia wyrównanie lekarzom do poziomu 5 tys. zł wynagrodzenia zasadniczego i 300 zł za każdy dyżur. Ma to kosztować szpital ok. 120 tys. zł miesięcznie, ale tylko do lipca, kiedy obowiązywać zacznie systemowe rozwiązanie wprowadzone przez ministerstwo zdrowia. Żeby jednak do tego czasu zapewnić sobie środki na podwyżki, szpital stara się o kredyt. Poręczycielem ma być urząd marszałkowski, ale decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero na najbliższej sesji sejmiku (26.02).
Dodatkowo w Szpitalu Wojewódzkim podwyżki otrzymały najsłabiej opłacane pielęgniarki oraz pielęgniarki funkcyjne, co także wiąże się z dodatkowymi kosztami.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl